I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link



















Original text

Od autora: Poszukiwanie idealnego systemu wychowania jest jak poszukiwanie kamienia filozoficznego: zajęcie rozrywkowe, ale rezultat jest nieprzewidywalny. Czasami na tej drodze można wytworzyć złoto z miedzi, ale częściej nawet z bryłek nie wychodzi nic wartościowego. Niemniej jednak alchemiczne formuły przekazywane są ustnie z pokolenia na pokolenie, nawet jeśli ich skutki są katastrofalne. Spróbujmy spojrzeć na wyobrażenia o idealnym wychowaniu oczami rodzica, dziecka i psychologa Witalija Sonkina, psychologa, psychoterapeuty Każdy dobry, pracowity rodzic marzy o znalezieniu idealnej drogi wychowania. Jak wychować dziecko na szczęśliwe, wychowane i zadowolone z życia – mówi się i plotkuje na ten temat odkąd istnieją rodzice i dziadkowie. W wielu rodzinach, jednych bezpośrednio, innych ukrytych, obowiązują zasady, według których wychowuje się i uczy, karze i nagradza. Na tych zasadach budowane są duże systemy pedagogiczne i prywatne zakony rodzinne. Ale jak zrozumieć tę różnorodność, często sprzecznych podejść do wychowania dziecka, jak nie popadać w skrajności - o tym będzie mowa w tym artykule. Nie zabraniaj niczego „Aby dziecko wyrosło na prawdziwego złodzieja, trzeba go odpowiednio rozpieszczać!” Jedna z powszechnych i ulubionych zasad wychowawczych współczesnych rodziców sprowadza się do prostej zasady: dziecko powinno starać się pozwolić na wszystko. Spróbujmy spojrzeć na tę metodę z trzech stron: rodziców, dziecka i psychologa. Rodzic: dzieciństwo zdarza się raz w życiu. A zakazów i ograniczeń na świecie jest tak wiele, że każdy ma czas, aby zjeść ich wystarczająco dużo. Ale przynajmniej na razie w kręgu bliskich osób dziecko może w pełni zrealizować wszystkie swoje pragnienia. On sam wie lepiej niż ktokolwiek inny, czego potrzebuje, czego chce. Dlatego wystarczy wysłuchać jego pragnień i spełnić je. Oczywiście czasami chce czegoś niemożliwego. Ale zawsze możesz odwrócić jego uwagę lub zaoferować mu coś jeszcze bardziej atrakcyjnego, ale dozwolonego. Tak, czasami zachowuje się wyzywająco i jest niewygodny dla innych, ale nie ma w tym nic złego, oni to tolerują. Najważniejsze, że jest zadowolony i szczęśliwy. Szczerze mówiąc, czasami jego zachowanie jest denerwujące, ale to też nie jest straszne. W końcu, jeśli tego nie pokażesz, on nawet się o tym nie dowie. Ale w przyszłości to się sowicie zaprocentuje: wyrośnie na niezależnego, wolnomyśliciela, zawsze będzie wiedział, czego chce, osiągnie to bez względu na wszystko i odniesie sukces. A wtedy na pewno zrozumie, ile wysiłku włożyli w to rodzice, i podziękuje im. Dziecko: najwyraźniej rodzice zostali stworzeni specjalnie po to, aby zaspokoić wszystkie pragnienia. Ale czasami oszukują, robią to, co jest dla nich wygodne, podając to za to, czego chcę. Ale tak naprawdę nie wiem, jakie są moje pragnienia. Świat jest tak różnorodny, że chcesz spróbować wszystkiego. Chcę tego, co widzę w tej chwili. Jeśli uda Ci się to teraz osiągnąć, to nie jest źle (tak powinno być), jeśli nie, to jest to potworne i niesprawiedliwe. Moi rodzice nie mogą być dla mnie niezawodnym wsparciem: nie uczą zasad, które obowiązują w życiu, Mogę je kontrolować, ale nie opieraj się na tym. Czasami próbuję odnaleźć w nich stanowczość i stabilność, sprawdzam na ile są gotowe pójść za moim przykładem. W odpowiedzi albo się poddają, albo z jakiegoś powodu reagują zbyt ostro. Czasem, gdy nie stawiają mi oporu, złoszczę się na nich! Lubię je wtedy wychowywać, szukać, gdy skończy się im cierpliwość. Mówią, że ich denerwuję, ale chcę ich widzieć jako silnych i dojrzałych, na których mogę polegać i którzy nie udają (nawet jeśli to dla mojego dobra). Inni nazywają mnie samolubną, nieodpowiedzialną, powierzchowną , ale to wina moich rodziców. „Tak mnie wychowali”. Dlatego nie mogę nic zmienić, ale mam prawo mieć do nich pretensje. Psycholog: rodzice rozpieszczonych dzieci są dobrymi rodzicami. Bardzo się starają, wkładają dużo wysiłku i naprawdę wierzą w swoje dziecko. Ale najprawdopodobniej nie otrzymają wdzięczności i przyjaźni, wczesnej niezależności dziecka. Takie dzieci szybko mają trudności w nawiązywaniu kontaktów z innymi osobami, innym dorosłym, a zwłaszcza ich rówieśnikom, niezamierzają zaspokoić każdą zachciankę i wymagania. To prawda, że ​​​​takie dziecko uczy się osiągać swój cel, pomimo zakazów i zasad, opinii i uczuć innych ludzi. Ale jest mało prawdopodobne, że będzie z tego naprawdę szczęśliwy. Poza tym nie jest ze sobą zbyt dobry: nie wie, jak wybierać, nie nauczono go ustalać priorytetów, cierpi jego wola. Nawet jeśli wydaje mu się, że wie, czego chce, niezwykle trudno mu to osiągnąć, ponieważ na drodze do prawdziwych osiągnięć często pojawia się pokora i odmowa czegoś, co jest dla niego nie do zniesienia zrozumieć i przestrzegać zasad, wziąć za coś odpowiedzialność, zaopiekować się kimś innym niż sobą. Słabo rozumieją granice tego, co dozwolone i cierpią z tego powodu: w końcu potępienie zawsze spada na nich nieoczekiwanie. Wielu rodziców wierzy, że takie dziecko wyrasta na bardziej niezależne. Ale to nie jest prawdą. Każde dziecko potrzebuje opieki, potrzebuje tych, którzy dadzą mu jasne i precyzyjne wskazówki: co można, a czego nie można zrobić, jak się zachować dobrze, a jak źle. Nie oznacza to jednak, że nie trzeba psuć dziecko. Nie pozbawiaj siebie i jego tej przyjemności! Należy uważać na pobłażanie sobie podniesione do rangi zasady. Jeśli dziecko od czasu do czasu zostanie rozpieszczone, czy to podczas wizyty u babci, czy na wakacjach, to nie ma w tym nic złego – dla każdego jest to przyjemne i radosne! Mały dorosły „Biada dowcipu” Niektórzy rodzice bardzo poważnie traktują swoje wychowanie. W takim przypadku uważają za swój obowiązek wyjaśnienie dziecku zarówno praw porządku świata, jak i zasad zachowania. Szczegółowe wyjaśnienia i poważne, dorosłe podejście do dziecka może mieć nie tylko korzystne konsekwencje. Ale przejdźmy do rzeczy krok po kroku. Rodzice: chcemy, aby nasze dziecko było mądre i wyrozumiałe. Najlepszym sposobem na to jest traktowanie go jak dorosłego. Dużo rozmawiamy, odpowiadamy na jego pytania o wszystko, co go interesuje. Oczywiście, jeśli czegoś zabraniamy, szczegółowo wyjaśniamy, dlaczego nie można tego zrobić. Jeśli o coś prosimy (tak, nigdy nie żądamy, tylko prosimy), to wyjaśniamy, dlaczego jest to ważne i konieczne. Wydaje się, że powinien wszystko rozumieć i zadowala nas swoimi zdolnościami intelektualnymi. Ale z jakiegoś powodu coraz trudniej jest mu coś wyjaśnić. Staje się bardzo wymagający, emocjonalny, czasami niekontrolowany. Istnieje tysiąc kontrargumentów dla naszych argumentów. Nie jest jasne, dlaczego tak się dzieje? Przecież wszystko sobie wyjaśniamy, zawsze staramy się, żeby zrozumiał i zaakceptował wszystkie nasze decyzje. Dziecko: wyjaśniają mi tak wiele, że sama nauczyłam się budować łańcuchy logiczne nie gorzej niż moi rodzice. Teraz nie będą już mogli do mnie wmówić, że mycie naczyń czy odrabianie zadań domowych jest obowiązkowe! A jeszcze bardziej, aby udowodnić, że muszą ubierać się i zachowywać tak, jak chcą. Łatwo jest mi wygrać w każdym sporze. Gdy się nad tym zastanowię, cieszę się, że moi rodzice traktują mnie jak osobę dorosłą. Ale szczerze mówiąc, to nie jest to, czego od nich oczekuję. Chcę, żeby mnie usłyszeli, martwili się tym, co się ze mną dzieje, a nie tłumaczyli. Dlatego czasami nawet ich straszę lub złości, aby w jakiś sposób zmusić ich do powiedzenia czegoś emocjonalnego, a nie intelektualnego. Innym osobom może to być przy mnie trudne. Jestem ciekawym rozmówcą, ale bardzo trudno mnie do czegoś przekonać: jeśli jestem uparty, nie da się mnie ruszyć. Kiedy wystarczy zgodzić się z zasadami i szybko zrobić to, co się mówi, na pewno spędzę dużo czasu na zastanawianiu się, kto tego potrzebuje i dlaczego. I z jakiegoś powodu innym dorosłym się to nie podoba. I rodzicom też się to nie podoba, widzę, jak są wściekli, a mimo to tłumaczą i wyjaśniają. Psycholog: zasada preferowana przez wielu demokratycznie myślących rodziców: traktowanie dziecka jak małego dorosłego ma poważną wadę. Tak naprawdę dziecko to nie dorosły. Nie jest jeszcze gotowy wziąć odpowiedzialności za podejmowane przez siebie decyzje, nie może dokonywać własnych wyborów, bo brakuje mu doświadczenia, nie jest za siebie odpowiedzialny. Tak, jest dla niego za wcześnie, aby sam odpowiedzieć - po to istnieją mama i tata. Jednak gdy rodzicewyjaśniają dziecku, zdają się zapewniać, że samo podejmie decyzję. Nie jest to do końca sprawiedliwe, gdyż rodzice starają się nakłonić go do podjęcia „jedynie słusznej” decyzji, czyli ich własnej decyzji. Ale dziecko ma złudzenie, że sam o tym zdecydował, opierając się na logicznym uzasadnieniu. Problem w tym, że prawie wszystko można logicznie uzasadnić. Zatem dziecko, oswajając się z taką postawą, zaczyna usprawiedliwiać decyzje, które wcale nie podobają się rodzicom. Ale takie są zasady gry, które oni sami zaakceptowali! Kłopot w tej sytuacji polega na tym, że dziecko otrzymuje dużo wolności, ale małą odpowiedzialność (i łatwo to uzasadni), a rodzice otrzymują dużo odpowiedzialności, ale mało władzy. Ale zarówno wolność bez odpowiedzialności, jak i odpowiedzialność bez mocy (lub siły) mogą istnieć jedynie jako iluzja, oszukiwanie samego siebie. Innym problemem jest to, że dzieci naprawdę potrzebują reakcji emocjonalnych i uwagi na swoje potrzeby ze strony rodziców, ale otrzymują jedynie intelektualne wyjaśnienia i logiczne konstrukcje . Zaczynają wszelkimi sposobami osiągać to, czego im brakuje, niezwykle zaskakując rodziców tak niewdzięczną postawą. Nie oznacza to jednak, że nie trzeba się z dziećmi tłumaczyć, napominać i logicznie budować uzasadnień swoich decyzji. Trzeba tylko pamiętać, że dziecko w dalszym ciągu jest zależne od rodziców, że powinno od dzieciństwa wiedzieć, że czasami słowo rodziców stanowi prawo bez żadnego uzasadnienia. Ważne jest, aby czasami odrzucić wszelkie rozmowy intelektualne, aby porozmawiać z dzieckiem od serca: powiedz, czego doświadczasz (a nie myślisz), słuchając, co on czuje (a nie myśli). Surowość i kary „Za pobitego dają dwóch niepobitych” Istnieje stare przekonanie, że im surowsze zakazy i im surowsza kara, tym lepiej dziecko wyrośnie. Pomysł ten został wielokrotnie obalony, zarówno w teoriach, jak i badaniach, ale z jakiegoś powodu jest niezwykle trwały. Spróbujmy spojrzeć na to z kilku stron. Rodzice: dziecko musi znać surowe zasady! Najlepszym sposobem poradzenia sobie z nieposłuszeństwem jest natychmiastowa kara. Każdy wie, że im surowiej ukarzesz, tym dłużej zostanie to zapamiętane. W końcu to jedyny sposób, aby uchronić go przed złymi uczynkami i zbrodniami! Czy są inni? Sami zostaliśmy ukarani w dzieciństwie i nie tak bardzo, a teraz wyrosliśmy na porządnych ludzi. Brak kary psuje dziecko. Oczywiście nie jest zadowolony, że jesteśmy wobec niego tak surowi, ale to dla jego dobra. Dorośnie i to zrozumie. Tak, teraz jest urażony. Czasami trudno nam sobie z tym poradzić: musimy czuć się winni, że tak surowo nas ukarali. Ale można to jakoś zrekompensować: jeśli przesadziłeś z karą, daj mu coś. Na razie dziecko oddala się ze względu na kary, ale może kiedy dorośnie, zrozumie, że po prostu nie było innego wyjścia, tak jak my rozumieliśmy naszych rodziców. Choć niechęć do nich pozostaje...Dziecko: moi rodzice nie mogą mnie zrozumieć. Bardzo ich kocham, ale czasem mam wrażenie, że oni mnie nienawidzą. Mówią, że chcą, żebym wyrosła na „porządną osobę”, ale nie jest jasne, kto to jest. Wiem, czego nie robić (choć często dowiaduję się o tym już po tym, jak to zrobię), ale nie wiem, jaki powinienem być. Często jestem karany, ale ma to swoje zalety: po pierwsze, wszyscy moi przyjaciele dziwią się, gdy im opowiadam o okrucieństwie rodziców, po drugie, jeśli zrobię coś złego, to mam do tego prawo – przecież tak surowo mnie traktują! Po trzecie, gdy karzę mnie zbyt mocno, rodzice odwdzięczają się za swoją winę, więc czasami celowo ich denerwuję, aby później dostać to, czego potrzebuję. Łatwo przyzwyczaić się do surowości i nie zwracać na to uwagi. To prawda, często muszę oszukiwać - bo nigdy nie wiadomo na pewno, czy zostanę za coś ukarany, czy nie. Trzeba kłamać nawet w małych rzeczach. Lepiej wszystko przed nimi ukryć, tak jest bezpieczniej. Inni dorośli i dzieci uważają mnie za okrutną i niekontrolowaną. Ale to jedyny sposób, jaki znam, jak rozwiązywać konflikty i układać sprawy – siłą. Nikt mnie nie nauczył, że jest inaczej. Niech więc to przetrzymają i o wszystko obwinią moich rodziców. Psycholog: karyczęsto niszczą relacje oparte na zaufaniu. Jeśli dziecko jest często karcone i karane, nie jest skłonne uwierzyć, że można je zrozumieć i wysłuchać, woli się ukrywać i budować mur między sobą a rodzicami. Choć dziecko zawsze pragnie być bliżej rodziców, trudno mu sprostać wszelkim oczekiwaniom i nie ma co liczyć na wyrozumiałość. Częste kary prowadzą do paradoksalnego efektu: dziecko przestaje czuć się winne, zdaje się jego sumienie zanika i przestaje działać. I dlaczego jego funkcje są w całości wykonywane przez dorosłych. Takie dziecko częściej czuje się urażone niż winne, bo żadna kara nie może być naprawdę sprawiedliwa. Kara pozwala nie czuć się winnym. W rezultacie dziecko nie jest w stanie skupić się na istniejącym prawie, które kieruje nami w naszych działaniach, na naszej własnej moralności. Zastępuje go strach przed karą. W tym przypadku ważniejsze okazuje się unikanie tej nieuniknionej kary, niż działania odbierane jako złe, niemoralne. Zamiast poczucia winy, ukarane dziecko czuje się urażone i uciskane przez rodziców. Wręcz przeciwnie, rodzice zaczynają czuć się winni. Daje to dziecku prawo do kolejnego przewinienia, a dorosłym wiąże ręce. Poza tym kary, zwłaszcza cielesne, zawsze kojarzą się z poniżeniem godności dziecka. To uczy go jednakowego traktowania innych, sprawia, że ​​jest niepewny siebie i stwarza poczucie, że jest dla siebie nieistotną wartością. Nie oznacza to jednak, że takie dziecko staje się nieśmiałe i posłuszne, często wręcz przeciwnie. Nie postrzegając siebie jako wartościowego dla rodziców, stara się udowodnić sobie swoją wartość, utwierdzając się w gronie rówieśników w znany mu sposób – siłą, autorytaryzmem. Nie oznacza to jednak, że jakakolwiek kara jest szkodliwa. Czasem trzeba ukarać dzieci. Jednak kary muszą być jasne dla dziecka i wynikać bezpośrednio z działania. Jeśli istnieje logiczny związek pomiędzy przestępstwem a karą, wówczas jest ona postrzegana jako bardziej sprawiedliwa. Przykładowo, jeśli dziecko nie chce jeść zupy, zostaje pozbawione słodyczy; jeśli dostanie złą ocenę, musi zostać poddane (przez jakiś czas) kontroli rodzicielskiej nad odrabianiem pracy domowej; zabrudzi, musi po sobie posprzątać, szkody można zrekompensować z kieszonkowego. Właściwie to nie jest tak naprawdę kara, to tylko bezpośrednia konsekwencja działań dziecka, jego odpowiedzialność za swoje czyny. Dodajmy, że przebaczenie ma na dziecko niesamowity, często przemieniający wpływ. Kiedy czuje się winny, ale dorośli mu wybaczają, widzi swoją dla nich wartość, widzi ich wiarę w to, że sam jest w stanie ocenić swoje postępowanie, widzi w nim osobę odpowiedzialną i moralną. Niezmierzone wsparcie „Ten najsłodszy” Naturalnym pragnieniem rodziców jest zawsze akceptowanie i wspieranie swojego dziecka. Ale czasami staje się zasadą edukacyjną, a wtedy jej użyteczność nie jest już tak oczywista. Spójrzmy na to z różnych punktów widzenia. Rodzice: kto inny będzie się opiekował i chronił dziecko, jeśli nie my? Aby dorastało szczęśliwe i zadowolone, musimy po prostu zapewniać mu ciągłą miłość i wsparcie. Nie jest to takie trudne: naprawdę podziwiamy w nim wszystko. Jeśli ciągle mu o tym mówisz, podkreślasz, jaki jest wspaniały, wspaniały i cudowny, jak wiele potrafi i wie, jak to zrobić, on sam musi w to uwierzyć. Niech cały czas słyszy od nas, jak bardzo go lubimy. Inni dorośli i dzieci też powinny wiedzieć, jakie mamy cudowne dziecko! Dlatego też na pewno ich o tym poinformujemy i udowodnimy. Jeśli ktoś się nie zgadza, to lepiej w ogóle się nie komunikować, aby uchronić dziecko przed niepotrzebną krytyką, a siebie przed irytacją. Najważniejsze jest to, że dziecko zawsze czuje się pewnie i wie, że otrzyma wsparcie w każdym przedsięwzięciu. Wyjaśnimy mu, że ci, którzy go krytykują lub o coś oskarżają, nie są z niego zadowoleni, tak naprawdę nic nie rozumieją i sami są winni obecnej sytuacji. Nawetjeśli tak nie jest, ważniejsze jest wspieranie pewności siebie dziecka. Oczywiście czasem jest to trudne, bo wiemy, że nie wszystko, co robi, jest dobre. Ale lepiej mu o tym nie mówić. Po pierwsze, to go zdenerwuje, a po drugie, wszelkie wyrzuty znosi bardzo boleśnie i drażliwie. Lepiej więc trzymać gębę na kłódkę, gdy coś nam nie odpowiada. Ale jak dorośnie, będzie mógł wiele osiągnąć, bo jest taki pewny siebie, tak życzliwie traktowany, czuje dla siebie tyle miłości i wsparcia! Dziecko: Wiem, że jestem cudownym dzieckiem. Ludzie często mi to mówią. Myślę jednak, że zasługuję na jeszcze większe uznanie, niż dostaję. Moi rodzice są bardzo szczęśliwi, że mają takiego wspaniałego mnie (sami mi to mówią). Nie sądzę, że są nawet mnie warci. W każdym razie nie są w stanie zauważyć, że robię coś złego. Czasami mówią, że mnie kochają, nie żądając niczego w zamian - a ja nie dałbym im niczego w zamian, to wszystko! Powinni mnie kochać! A jednak muszą mi zapewniać wszystko, czego potrzebuję, zawsze wspierać, opiekować się, chwalić, chronić. Ale ja im nic nie jestem winna, powinni być wdzięczni, że już mnie mają, że mogą być ze mnie tacy dumni. Inni czasem mnie krytykują, ale ja wiem, że nie mogę być niczemu winna, bo jestem! jestem taki cudowny. Nie lubię tych, którzy nie uznają moich zasług. Ale nauczyłam się udowadniać sobie, że są bezwartościowi, jeśli nie zauważają, jaka jestem dobra, a może po prostu są zazdrośni. Ale nie potrafię szanować tych, którzy to zauważają. Czasami jest mi smutno, że moi rodzice są tak naiwni, że tak bardzo mnie idealizują. Przecież chcę, żeby widzieli mnie samą, z moimi wadami i niepewnością, a nie idealny obraz, jaki chcą o mnie stworzyć. Ale wydaje się, że nie są w stanie tego zrobić! Dlatego czasami nawet nimi gardzę za to, że są tacy ślepi. Kiedy rzeczywiście tracą panowanie nad sobą i mówią o mnie coś złego, czuję się bardzo nieszczęśliwy, ponieważ nie jestem przyzwyczajony do takiej postawy. Wydaje mi się, że przestali mnie kochać, bo mówią, że ich miłość jest pełnym wsparciem dla wszystkich moich wysiłków. A potem czuję strach i samotność. Albo dewaluuję ich słowa, tak jak mnie nauczyli dewaluować słowa innych ludzi. Komunikacja może być dla mnie trudna, ponieważ z jakiegoś powodu inni ludzie nie są gotowi, aby cały czas mnie podziwiać. Nawet bliscy przyjaciele czasami mnie krytykują, ale znoszę to bardzo boleśnie, więc wolę nie nawiązywać naprawdę bliskich przyjaźni. Poza tym bliskie mi osoby zobaczą moje prawdziwe braki i trudniej będzie je zdewaluować. Chcę wiele w życiu osiągnąć, bo na to zasługuję! Ale często mi się to nie udaje, ponieważ wściekli, zazdrośni ludzie zaczynają mnie krytykować i wbijają mi szprychy w koła. Nie potrafię dostrzec swoich wad, przez co może być mi trudno się rozwijać. Psycholog: modne sformułowanie „bezwarunkowa akceptacja” niesie ze sobą ukryte niebezpieczeństwa. Tak naprawdę kochamy, ale stawiamy warunki. Nawet ci rodzice, którzy zawsze tylko wspierają swoje dziecko, chcą, aby wiele osiągnęło. Aby to zrobić, pielęgnują jego poczucie własnej wartości. Jednak wysoka samoocena nie jest gwarancją sukcesu, który często zależy od oceny innych osób (nie tylko i nie tylko rodziców). Dzieciom takim, rozpieszczanym uwagą, pochwałami i troską, często brakuje odpowiedzialności i szacunku wobec innych ludzi . Ciągle otrzymując miłość, nie wiedzą, jak ją dawać, nie wiedzą, że „komu wiele dano, od tego wiele się wymaga”. Biorąc za swoją zasługę coś, co nie jest ich zasługą, zaczynają traktować innych protekcjonalnie. Często takie dzieci nigdy nie męczą się zadowalaniem rodziców i pławieniem się w uwadze i podziwie wszystkich wokół nich aż do okresu dojrzewania. Ale będąc nastolatkami, stają w obliczu faktu, że stawiane im wymagania rosną, że otrzymują bardziej zróżnicowane oceny swojego zachowania, że ​​oczekuje się od nich odpowiedzialności za swoje czyny, ale nie są na to gotowi. W takim przypadku są zmuszeni albo zdewaluować swoich rodziców, upewniając się, że ich pochwała nie byłaprawdomówni, albo poniżają wszystkich innych, uznając, że tylko rodzice postrzegają je „obiektywnie”, czyli wyłącznie pozytywnie. Obydwa scenariusze niewiele pomagają dziecku osiągnąć szczęście i sukces, o jakim marzyli rodzice. Jednak konieczne jest wspieranie i zachęcanie dziecka. Pomaga mu to ocenić swoje mocne strony, zmierzyć się z sukcesami i uwierzyć w siebie. Ale wsparcia nie należy dewaluować, dewaluować z błahych powodów, demonstracyjności i pozorów. Warto zachęcać i wspierać tylko to, co jest naprawdę ważne dla rodziców i samego dziecka, bo inaczej obsesyjne pochwały zaczną irytować i męczyć, a ludzie przestaną w to wierzyć. Pochwała powinna być ważnym przesłaniem uznania prawdziwych zasług, odpowiedzialnych decyzji, niezależnych działań i dobrze wykonanej pracy. Wtedy zostanie docenione, pomoże dziecku się rozwijać i wzmocni jego wiarę we własne siły. Pielęgnowanie pokory „Dobrze wśród owiec…” Istnieje także odwrotny sposób wychowania, który zakłada minimum wsparcia i pochwał ze strony rodziców. Teraz nie jest to już tak powszechne, kojarzy się ze „starą szkołą”, ale też pokrótce się temu przyjrzymy. Rodzice: niech inni chwalą dziecko. Chwalenie dziecka jest tym samym, co chwalenie siebie. Naszym zadaniem jest wytknąć mu wszystkie jego wady i błędy, bo nikt inny tego nie zrobi. Jeśli zrobił coś dobrze, to jesteśmy z niego dumni, ale tak powinno być zawsze! Jest za co chwalić? Ale jeśli zrobiłeś coś złego, musisz wskazać, co dokładnie jest nie tak, zmusić dziecko, aby zrobiło to ponownie, aż będzie dobre. Powiedzenie dziecku, że zrobiło coś doskonale, oznacza powiedzenie mu, że może nie starać się jeszcze lepiej. Więc pokażemy mu, że nie jest wystarczająco dobry, że nie stara się wystarczająco, może nawet bardziej. Wierzymy w niego, dlatego od niego wymagamy. Prosimy także innych dorosłych, aby nie chwalili go za bardzo. Oczywiście w tajemnicy mówimy mu, jaki jest wspaniały, ale nigdy przy nim. Jeśli ktoś go pochwali, to na pewno powiemy, że w sumie mógł się bardziej postarać i że nie ma za co go specjalnie chwalić. Przecież najważniejsze, że nie popada w dumę i się nie poddaje. Czasami się na nas obraża i mówi, że nie usłyszał od nas żadnego miłego słowa! Pewnie kiedyś będzie wiedział, że zawsze byliśmy z niego dumni, ale jest jeszcze za wcześnie. Kiedy osiągnie coś naprawdę ważnego, może go pochwalimy. Dziecko: Jedyne, co robią, to mnie karcą! To bardzo męczące i nieprzyjemne. Czasem nie mam ochoty nic nie robić: w końcu wiem, że nieważne co i jak zrobię, i tak nie dostanę pochwały. Czasami wydaje mi się, że nie da się udowodnić rodzicom, że jestem do czegoś zdolna. A potem się poddaję. Najgorsze jest to, że rodzice zawstydzają mnie przy innych ludziach, mówiąc o moich wadach. Dlatego wstydzę się ich, staram się unikać ich spotkań z ważnymi dla mnie osobami. Czasami trudno mi przyjąć pochwałę od innych osób. Jeśli ktoś mi powie, że poszło mi dobrze, to nie uwierzę. Czy potrafię coś zrobić dobrze. Trudno mi dzielić się czymkolwiek z rodzicami: w końcu wyjaśnią mi, co robię źle, co zrobiłem źle, czy to studia, przyjaźń, czy związki romantyczne. Nigdy nie stają po mojej stronie. Dlatego nie mamy zbyt wielu tematów do rozmów: lepiej dla mnie będzie poszukać takich zainteresowań, o których oni nic nie rozumieją. Wiem, że gdzieś w głębi duszy mnie kochają, ale gdzieś bardzo głęboko. i to mnie smuci. Psycholog: Dzieci, które bardzo rzadko są chwalone, a często krytykowane przez rodziców, mogą wybrać dwie drogi. Albo się poddają, zwątpiwszy w zasłużenie na pochwałę i całkowicie tracąc wiarę w siebie, albo dążą do sukcesu, beznadziejnie próbując udowodnić, że są na coś godni. Ale ani jednej, ani drugiej ścieżki nie można nazwać radosną dla dziecka. Zazwyczaj tacy rodzice zakładają, że ich wiara w zasługi i umiejętności dziecka jest oczywista. Jednak tego nie zgłaszają. Jednak dla dziecka nie jest to oczywiste. W rezultacie pogarsza się zaufanie i relacje: kto chciałby słuchać przez cały czas?.