I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link



















Original text

Od autora: Artykuł - refleksja na temat tego, co kryje się pod pojęciem „miłości własnej”. Wielu z Was słyszało o tym, jak pożyteczna jest miłość do siebie o tym, że aby być kochanym, trzeba przede wszystkim pokochać siebie. I rzeczywiście tak jest. Bardzo trudno kochać osobę, która siebie nie lubi, która jest zawsze z siebie niezadowolona, ​​szuka w sobie wad i widzi tylko to, co złe. I od jakiegoś czasu próbujemy powiedzieć takiej osobie: „Nie, wszystko jest nie tak!” i udowodnij, jaki jest dobry, ale z czasem przynosi to rozczarowanie, ponieważ twoją miłością nie da się wypełnić luki niechęci, bez względu na to, jak bardzo się starasz... A po pewnym czasie naprawdę zaczniesz dostrzegać wady Twój partner. Ale kto chce mieć cały czas kontakt z marudzącym lub marudzącym? Jak długo możesz przekonywać i próbować przywrócić poczucie własnej wartości swojemu partnerowi? W pewnym momencie zdasz sobie sprawę, że nie masz na to ani siły, ani ochoty. O wiele przyjemniej jest komunikować się z osobą pewną siebie, znającą swoją wartość i umiejącą widzieć dobro w obu. siebie i swojego partnera. Jak więc kochać siebie, aby stać się tak pewną siebie osobą? Zacznijmy od tego, jak rodzi się miłość własna. I tutaj musimy wrócić do dzieciństwa i tego, jak twoi rodzice cię kochali, a także jak kochali siebie i siebie nawzajem. I oto jest odpowiedź. Dziecko odczuwa miłość matki poprzez kontakt ze swoim ciałem, gdy matka dotyka, pieści, głaszcze dziecko. A także poprzez słowa aprobaty i akceptacji, które dziecko słyszy. I nawet jeśli nie rozumie słów, wyczuwa po intonacji matki, czy są to słowa miłości, czy nie. A im więcej słów aprobaty i akceptacji ze strony bliskich pojawi się w doświadczeniu dziecka, tym lepsza będzie jego samoocena i pozytywny obraz własnego ciała. I odwrotnie, gdy dziecko usłyszy: „Twoje ręce wyrastają z... w złym miejscu” lub „spójrz na siebie! » lub „Wszystkie dzieci są jak dzieci i Ty!!!” i tak dalej i tak dalej. Dziecko wierzy swoim rodzicom i bierze to, co mówią dosłownie. Dlatego po takich słowach zrodzi się w nim przekonanie, że coś jest z nim nie tak, że jest tak samo dobry jak inne dzieci, a jego samoocena będzie wypaczona i wadliwa. A im więcej doświadczenia odrzucenia i odrzucenia w życiu takiego dziecka, tym trudniej uwierzyć w miłość własną. Poza tym dziecko uczy się relacji miłości naśladując swoich rodziców i przejmując ich wzorce zachowań. A jeśli żyje matka lub ojciec takiego rodzica, poświęcając siebie i swoje pragnienia, to uczą, że „kochać znaczy się poświęcić”. Ale paradoks polega na tym, że trudno jest kochać osobę, która pozwala ci na wszystko i „ugina się pod wszystkimi i wszystkim”. Tacy ludzie nie budzą szacunku i miłości. Są wykorzystywane, za ich pomocą zaspokajają swoje pragnienia i często wyładowują na nich swoją agresję. Poza tym rodzic, który prędzej czy później się poświęca, zaczyna domagać się wdzięczności, co powoduje protest przeciwko tej formie obowiązku. A dziecko ma wybór, stać się osobą ofiarną lub kimś, kto tyranizuje ofiarę i ją wykorzystuje, czyli jest to wybór współzależnych relacji, które dziecko utraci wówczas w swojej przyszłej rodzinie. Inny scenariusz rodzinny brzmi mniej więcej tak: „Na miłość trzeba zasługiwać”. A dziecko stara się jak może! Przecież miłość rodziców jest jego podstawową potrzebą. Często słyszy porównania między nim a rówieśnikami, jakby zawsze musiał spełniać wymagania lub standardy, które mają w głowach jego rodzice. Mówią mu: „Staraj się!” a dziecko próbuje „skoczyć” jeszcze wyżej, byle tylko otrzymać obiecaną nagrodę. Prawda jest jednak taka, że ​​do ideału nie da się doskoczyć. Dziecko często dochodzi do tego wniosku po dorastaniu i wtedy, gdy sam zaczyna odtwarzać takie relacje ze swoim partnerem. A jego wybór jest niewielki. Albo sam staje się tak nadmiernie wymagającym rodzicem, albo nadal stara się zasłużyć na miłość we wszystkich obszarach życia, zarówno w relacjach osobistych, jak i w pracy. I to jest narcystyczny scenariusz budowania relacji, który również się kształtuje.