I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link



















Original text

Od autora: Esej na temat kontaktu ze swoją podmiotowością, opublikowany na moim portalu i w przestrzeni blogosfery Dajcie mi spokój, „właściwi ludzie”! Status w sieci społecznościowej Istnieje taka opisowa koncepcja stylu pracy z ludźmi - podejście dyrektywne. W zasadzie pojęcie to jest dość szerokie i dotyczy różnorodnych sfer życia człowieka. Może to objawiać się w organizacji pracy przedsiębiorstwa, w zarządzaniu większymi podmiotami i w każdym innym obszarze, w którym zachodzą relacje między ludźmi. Psychoterapia i pomoc psychologiczna tutaj oczywiście nie będą wyjątkiem. Proste i nie budzące wątpliwości podejście, które zawiera jasne i proste instrukcje dotyczące tego, co jest potrzebne, a co nie. Co jest przydatne, a co nie. W jakim kierunku lepiej jest podążać w życiu, a w jakim kierunku wcale nie jest to pożądane? Psychoterapeuta lub psycholog ma pewną specyficzną wiedzę na temat tego, w jaki sposób pacjent powinien wyjść z trudności życiowych lub poradzić sobie z objawami. W świecie sztuk walki mawiają: „To nie sztuki walki wygrywają, zwycięża mistrz”. Pewnie tutaj też jest coś podobnego. Po prostu wszyscy ludzie są inni, mają różne cechy osobowości i wyjątkowość, a specjaliści również nie są tutaj wyjątkiem. Niektórzy ludzie są po prostu stworzeni przez rozwój życia i historię do kierowania, a to ma swoje mocne strony. Wielu pacjentów, gdy czują, że istnieje dla nich gotowa struktura znaczeń, jasna sekwencja działań, odczuwa znaczną ulgę – niepokój maleje właśnie dlatego, że mogą wreszcie na chwilę komuś zaufać i zrzucić z siebie ciężar odpowiedzialności za ich problemy. Pewność zawsze rodzi spokój. Filozof Wittgenstein wyraził się na ten temat mniej więcej w ten sposób: „Lepiej podążać za błędnym systemem rozwoju, niż nie podążać za żadnym”. Jest to dość typowe dla natury ludzkiej i nikt nie ma prawa otwarcie nikomu tego zarzucać. Ciekawa jest jeszcze jedna rzecz. Coraz więcej ludzi zaczyna przyjmować wobec siebie dyrektywne podejście, bez bezpośredniego wpływu jakichkolwiek lekarzy, psychologów czy nauczycieli duchowych. Sama kultura społeczeństwa potępia i stara się wszelkimi możliwymi sposobami wykluczyć wszelkie odstępstwa od konwencjonalnej normy. Wszelkie odstępstwa od dobrego stanu zdrowia lub nieprzestrzeganie określonych standardów życia w społeczeństwie uważane są za niewłaściwe, jako przejaw choroby lub upadku moralnego. Jak powiedziała na pierwszym spotkaniu jedna z pacjentek, formułując swoje oczekiwania wobec psychoterapii: „Chcę stać się bardziej produktywna”. Koło życia się kręci, życie nie stoi w miejscu, życie toczy się do przodu, a wielu ludzi naprawdę nie chce stracić pewnego średniego tempa, wypaść z ogólnego procesu, poczuć lub, co gorsza, dać innym zobaczyć, że coś się dzieje. źle z tobą. Każdy ma swoją listę takich sekretnych słabości: ktoś boi się nagłych ataków paniki, a już katastrofalnie fantazjuje o „zwariowaniu”, „popadnięciu w ruinę”, „wyrzuceniu z pracy”, „niepotrafieniu sobie poradzić”. „itp. Ktoś nie rozumie, dlaczego ostatnio jego nastrój się pogorszył i dlaczego wcześniej inspirujące czynności życiowe nie sprawiają mu przyjemności. A ktoś po prostu w innej sytuacji nie pozwala sobie nawet na płacz w samotności, bo od dzieciństwa nauczył się, że to „wyraźna oznaka słabości”. Lista oczywiście nie jest kompletna. Wszystko to ludzie interpretują jako oznakę własnej porażki, nieszczęścia. I oczywiście musimy pilnie pozbyć się takiej niespójności. I właśnie w tym momencie osoba przyzwyczajona do traktowania siebie dyrektywnym, rozkazującym tonem, bez wchodzenia w szczegóły tego, co się z nim dzieje, zaczyna robić dla siebie najbardziej dostępną rzecz. Zaczyna się zmuszać. Naturalnie próbuje ciągnąć się za kark do szczęścia. Jak to często robią rodzice ze swoimi upartymi dziećmiMusimy je pilnie gdzieś zabrać. Po prostu chwytają cię za kark i ciągną. A wtedy osoba, która po raz pierwszy doświadczyła ataków paniki, przeżywszy pierwszy szok i znajdując siłę do mobilizacji, zaczyna intensywnie walczyć ze sobą. Zaczyna dokładać wszelkich starań, aby zapobiec ponownej sytuacji, w której coś takiego mu się przydarzyło. I jakimś niefortunnym zbiegiem okoliczności im bardziej stara się temu zapobiec, tym częściej zaczyna mu się to zdarzać. A potem ten, który nagle stał się nieszczęśliwy, stracił zainteresowanie i inspirację w wielu aspektach życia, zaczyna podejmować wysiłki, „aby się pozbierać i jakoś się pozbierać”. A to „weź się w garść” z reguły oznacza także siłę. I ta metoda również rzadko jest skuteczna, ponieważ osoba często robiąc to wszystko, pokonując siebie, czuje w tle jakąś fałszywość i wymuszenie wszystkich swoich przedsięwzięć. I często jest gorzej, a nie lepiej, od takiego wzięcia się w ręce w większym stopniu, bo to, co dzieje się z tymi ludźmi, ma jakieś korzenie w ich nieświadomości, w ich wewnętrznym świecie. A do tego te ataki paniki, i są jakieś wewnętrzne Przyczyny apatii, nieco głębsze niż zwykła codzienność, coś poszło nie tak, coś zaczęło się zmieniać w środku, a ludzie nie próbują zwrócić się do siebie, aby to zgłębić, aby zrozumieć, co się z nimi dzieje w środku, aby to zrobić w końcu zaczynają słuchać i słuchać siebie, i zaczynają rozwijać wymuszone działania, aby doprowadzić się do standardów normy - „opamiętaj się”, „weź się w garść”. Nie ma wewnętrznych powodów do takiej aktywności Przyczyny te są w większości zewnętrzne, jak powiedziano – „Istnieje takie słowo, jak «konieczne»!” Notabene, często rozwijają się one według tego samego mechanizmu i wielu rodzajów zaburzenia erekcji Ponieważ „MUSI!” A jeśli trzeba, złap się za kark i na szczęście do przodu! Zdecydowanie musisz już teraz zasnąć, bo jutro ważne wydarzenie/praca/coś innego wydaje się teraz katastrofalnie ważne. I trzeba: trzeba być wesołym, trzeba być przygotowanym. Produktywne, jak wspomniano powyżej. I to „powinno” kręcić się w umyśle, nie pozwalając mu się zrelaksować i przejść w tryb uśpienia. Albo raczej, mówiąc prościej, człowiek oczywiście sobie tego nie daje. Z pewnością musimy zrobić kolosalne wrażenie erotyczne na tej kobiecie! Musisz jej pokazać, kto jest najlepszy w łóżku, nie możesz stracić twarzy, musisz być na górze, musisz być długi i nudny jak w filmach, musisz, musisz, musisz ... I nie widać już, że skupiłeś się na tych wszystkich „obowiązkach”. „Nie na niej, ale na sobie. Ale na sobie nie wystarczy wczuć się w siebie - czy w ogóle chcę z nią być? Czy naprawdę coś między nami zaiskrzyło? Czy to jest teraz moje głębokie pragnienie, czy jak w piosence o radzieckich bohaterach sportu: „..I musimy nadać imiona wszystkim naszym dumnym płytom!..”? I na siebie, jako na osobę, która zdaje ważny egzamin przed szanowaną komisją oceniającą i nie ma miejsca na błędy. Niedawno przeczytałam od Rollo Maya, jednego z twórców terapii egzystencjalnej, pogląd, że wspaniały kochanek to potencjalny mężczyzna bezsilny. Tłumi swoje uczucia, aby pokazać się z najlepszej strony. Traktuje intymność jak występ. Postrzega siebie jako maszynę, którą przed występem należy odpowiednio wyregulować. W rezultacie traci coraz więcej uczuć w intymności. Ale trend jest nadal ten sam - do szczęścia trzeba ciągnąć się za kark. Albo, tutaj, nieśmiali ludzie. O ile nie próbowano ich redagować i dostosowywać do niepisanych standardów komunikacji. W niektórych instytucjach takie standardy są nawet oceniane jako jeden ze wskaźników sukcesu pracownika i od tego zależy jego awans w hierarchii firmy i poziom dochodów. Wyobraźcie sobie specjalistę ds. oprogramowania, osobę, którą często charakteryzuje świat, w którym jest zanurzony przez znaczną część czasu w sobie, ale według standardów nadal musi być.