I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link



















Original text

Od autorki: ten artykuł możesz przeczytać w aktualnym magazynie dla kobiet „OsobaYa”Rodzice najchętniej wybaczają swoim dzieciom wady, które sami wpoili ich. Maria Ebner-Eschenbach Stało się to dawno temu: pewnego razu pojechaliśmy z mężem do ludzi i mój mąż miał sprawę z właścicielem. Podczas gdy mężczyźni decydowali o swoich sprawach, gospodyni i ja usiedliśmy w kuchni, aby porozmawiać o naszych „dziewczęcych sprawach”. Właściciele mieli wówczas dziecko, chłopczyka w wieku 4-5 lat. Wiadomo, że dorośli chłopcy go odesłali, więc dziecko podbiegło do nas, dziewcząt i zaczęło krążyć wokół nas: „żeby ogrzać sobie uszy”. Aby dziecko się nie wierciło, prosiłam, żeby dbało o siebie, tj. nalej mi trochę herbaty. Chłopiec szczęśliwie pobiegł spełnić prośbę ciotki. Ale w tym momencie gospodyni przejęła jego inicjatywę i zrobiła wszystko sama. Chłopak wyszedł z kuchni urażony. Zapytałem gospodynię: „Dlaczego to zrobiłeś?” Odpowiedź mnie zaskoczyła: „On rozbije puchar!” Porozmawiajmy teraz o tym, co naprawdę się wydarzyło. My, dziewczyny, zawsze marzymy o silnym mężczyźnie, na którym możemy polegać, który będzie nas chronił i zawsze nam pomoże. I to jest w porządku. Jedynym problemem jest to, że sami im na to nie pozwalamy. Uderzającą ilustracją mechanizmu „zakazu” jest opisana powyżej historia. Nikt nie zaprzeczy, że świat najlepiej poznać poprzez własne błędy… niestety. A poznanie u dziecka odbywa się głównie poprzez wrażenia dotykowe: trzeba dotknąć, spróbować, rozebrać, złamać. I to też jest w porządku. Ale właśnie na tej ścieżce wiedzy pojawiają się troskliwi rodzice, którzy mając już takie doświadczenie, starają się „chronić dziecko”. Na swój sposób mają rację, bo kierują się dobrymi intencjami. Ale wszyscy wiemy: droga jest wybrukowana dobrymi intencjami… gdzie? W końcu próbując chronić, tak naprawdę zabraniamy wiedzy. A w historii, którą opowiedziałam, matka właściwie zabroniła dziecku brać odpowiedzialność za kobietę (!) i za siebie. Ona sama dokonała wyboru między „odpowiedzialnością” a „niezniszczonym kielichem”. Puchar wygrywa! Wiecie, prowadząc seminaria/spotkania z rodzicami, bardzo często spotykam się z faktem, że rodzice wydają chaotyczne zakazy, zupełnie nie rozumiejąc, do czego to może doprowadzić. Ale nie winię ich za to. Najczęściej nie dzieje się to ze złośliwości, ale z niewiedzy. W takich przypadkach celowo pomijam wszystkie szczegóły mojej pracy, w przeciwnym razie będę musiał napisać książkę, a nie artykuł. Ale istota mojej pracy sprowadza się do uświadomienia sobie, że liczbę zakazów można znacznie zmniejszyć, jeśli po prostu zrozumie się, że wszystkie zakazy sprowadzają się do trzech kategorii: Zakazy chroniące życie Zakazy chroniące zdrowie. Pierwsze wymagają ścisłego wykonania. Aby to zrobić, wystarczy sam wszystko kontrolować, na przykład zamknąć okna, jeśli mieszkasz nad drugim piętrem. Drugie – wystarczy powiązać to w prosty schemat: „nie” mamy = „ból fizyczny” (nie mówię o napaści). Któregoś razu, aby zapobiec wpadnięciu dziecka do otwartego ognia, pozwoliłam mu dotknąć zapalonej żarówki. Potem tego pożałowała, ale przypomniała jej: „Mówiłam, że nie możesz, ale mnie nie słuchałeś”. Trzecia kategoria kształtuje się na zasadach życiowych i ZAWSZE wymaga szczegółowego wyjaśnienia - dlaczego jest to „niemożliwe”, do czego może to prowadzić. Ale to działa, jeśli jesteś autorytetem dla swojego dziecka. We wszystkich innych przypadkach po prostu napotkasz opór. Na koniec mojego artykułu jeszcze raz chcę wam przypomnieć: wy, rodzice, staliście się tacy mądrzy tylko dlatego, że mieliście okazję się uczyć. Daj swoim dzieciom taką samą szansę, a na pewno Cię zaskoczą. Myślę, że to nawet miłe J. Powodzenia!