I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link



















Original text

Od autora: Cykl wykładów wygłoszonych w latach 2008-2009 Kim jest Kronos i czego chce? Na początek chcę przeczytać kilka cytatów z Jamblicha. Jamblich jest założycielem syryjskiej szkoły neoplatonizmu z III w. n.e., uczniem Porfiriusza, który z kolei był uczniem samego Plotyna, twórcy neoplatonizmu. Iamblich komentuje „Timaeusa” Platona „Czas powstał wraz z niebo, aby urodzeni razem, rozstali się, gdyby przyszło dla nich rozstanie. Odwieczna natura posłużyła za prototyp czasu, aby mógł się do niej jak najbardziej upodobnić. Bo prototypem jest to, co pozostaje przez całą wieczność, lecz obraz powstał, jest i będzie przez wszystkie czasy.” Oznacza to, że archetyp jest wieczny, a obraz generowany przez archetyp rozwija się w czasie. W swoim komentarzu do Timaeusa Jamblich pisze: „Z tych powodów i czas jest, o ile to możliwe, upodabniany do wzoru wiecznej natury, a czas dany jest jak wieczność i jest przyrównywany do samego siebie, jak w miarę możliwości na podstawie swojej jednolitej natury, jest tworzony przez jedną energię i działa w zgodzie z nią, i daje definicję wszystkim, co powstają, nawet różniąc się od siebie. ”Iamblichus przedstawia inne argumenty na ten temat temat: „” Bo pierwowzór istnieje i trwa przez całą wieczność, lecz powstał obraz, takim jest i będzie po wszystkie czasy.” Tym samym to, co istnieje w tym, co zrozumiałe jako paradygmat, zamienia się w obraz w stawaniu się. A co tam istnieje według wieczności, tu – według czasu. A to, co w tym, co zrozumiałe, jest w „teraz” zgodnie ze swoim byciem, tutaj staje się kontynuacją wszechczasów. A byt, który tam istnieje w równym stopniu, objawia się w tym miejscu jako coś, co się staje i co jeszcze będzie. A to, co nie jest oddzielone tam, jest oddzielone tutaj. I teraz środkowa, dwoista natura czasu staje się oczywista, gdyż czas jest środkiem pomiędzy wiecznością a niebem; jest dualny, gdyż powstaje wraz z kosmosem, uporządkowany przez wieczność; i przewodniczy kosmosowi, stając się jak wieczność.” Bardzo ważny punkt: tutaj czas jest interpretowany zarówno jako wieczność, jak i jako uporządkowany przepływ. I dzieje się to niejako jednocześnie, choć słowo „jednocześnie” nie do końca tu pasuje, bo wieczność jest zawsze wiecznością. To pojedyncza chwila, rozciągająca się bez końca. Słynny badacz mitologii Mircea Eliade podkreślał, że w historii ludzkości istnieją dwa okresy: okres mitologiczny, kiedy ludzkość żyła niejako poza czasem – w wieczności, oraz okres, w którym czas „został przekroczony” i stał się liniowy. Obrazy, w przeciwieństwie do prototypów, zaczynają się rozwijać z biegiem czasu. Wcześniej istniały archetypy, a ludzkość w tym czasie żyła według archetypowych praw i uosabiała mit. Te. wszystko szło cyklicznie, śladami przodków, nie cofając się ani na krok. Przejdźmy teraz do genealogii i stworzenia świata, o którym wspomina także Platoński Timajos. W szczególności miejsce o tym, że z Gai (Ziemi) i Urana (Nieba) Oceanu, Kronosa i Rei narodzili się wraz z całym ich pokoleniem, Jamblichus klasyfikuje Ocean, Kronos i Rheę do trzech sfer pomiędzy ziemią a niebem, gdyż dzieliły one dzieli go na trzy. Ocean panuje nad całą mokrą esencją. Rhea jest boginią, która utrzymuje płynne i podobne do powietrza oddechy. Kronos kieruje najwyższym i najbardziej subtelnym miejscem powietrza - eter, zajmujący środek, środek i środek wśród bytów niematerialnych, według Platona, ma większą moc niż to, co go otacza. Jeśli są zjednoczeni i podobni do siebie, to Jamblichus udowadnia, że ​​Kronos jest monadą, Rea jest diadą, Ocean jest triadą, a następnie całe pokolenie tytanów i tytanidów. Bardzo ważne jest tutaj to, że Kronos jest monadą, jako coś niepodzielnego, choć istniejącego w swoich dwóch hipostazach: wieczności i czasu. Taka interpretacja Jamblicha nie jest bezpodstawna i w przyszłości, gdy będziemy mówić o Kronosie, zetkniemy się z tym, przypomnę pokrótce genealogię bogów olimpijskich i kosmologię stworzenia nieba i ziemi. Potem Uranjak poślubił Gaję, bał się, że umrze przez jedno ze swoich dzieci, więc kiedy się urodziły, zwrócił je z powrotem do wnętrzności ziemi. A Gaja, wyczerpana ciężarem, namówiła Kronosa, ostatniego narodzonego, do wykastrowania Urana. Kronos stał się najwyższym bogiem. Sierp, którym wykastrował Urana, został wrzucony do morza przez Kronosa na Przylądku Drepan (Sierp) w Achai. Sierp ten był trzymany w jaskini w Zancle (Sycylia). Ponadto w mitologii greckiej mówi się, że rozpoczął się od niego złoty wiek. A złoty wiek to wieczność, kiedy ludzie żyją w czasach mitologicznych, Mircea Eliade nazwał taką osobę „człowiekiem archaicznym”. I wciąż są na ziemi pewne plemiona, które możemy nazwać archaicznymi, w których czas jeszcze się nie rozpoczął, żyją w złotym wieku. Z reguły są to plemiona w głębi Afryki, na północnej Syberii, niektóre plemiona indyjskie itp. Kronos bał się także przepowiedni Gai, że jedno z jego dzieci powtórzy jego czyn i obali go. Przecież wszystko ma charakter cykliczny. Mamy tu do czynienia nie z mitem Edypa, ale z kastracją ojca na jeszcze wcześniejszych etapach. Takie są początki mitu o Edypie, niezwiązanego z opętaniem matki, lecz ta walka z ojcem i jego wyparciem zaczyna się już od zarania dziejów. Kronos połykał jedno po drugim dzieci urodzone mu przez Reę. Połknął więc Hestię, Demeter, Herę, Hadesa i Posejdona. Ze związku Kronosa z nimfą Filirą (którą później w obawie przed zazdrością Rei zamienił w klacz) narodził się centaur Chiron – później mądry wychowawca wielu bogów młodszego pokolenia Rhea, ciężarna z Zeusem, która nie chciała stracić ostatnie dziecko, urodziła je w głębokiej jaskini na Krecie i tam je ukryła, a Kronos pozwoliła połknąć kamień. Kiedy Kronos zorientował się, że został oszukany, zaczął szukać Zeusa po całej ziemi, lecz Rea za każdym razem mu to uniemożliwiała. Gdy Zeus dorósł, rozpoczął wojnę z ojcem. Narodziny Zeusa to narodziny bohatera wykraczającego poza stereotypy. Z jednej strony wychodzi, ale z drugiej nie wychodzi, bo kastruje też ojca – druga tura razy. Tutaj znowu pojawia się Kronos, zarówno jako wieczność, jak i upływ czasu, bo mówimy o wojnie dziesięcioletniej. Kronos został obalony przez Zeusa i uwięziony w Tartarze. Według orfików Zeus za radą Nyks dał Kronosowi do wypicia miód, ten zasnął i został wykastrowany. W momencie kastracji z nasienia Kronosa narodziła się Afrodyta. (W wersji greckiej zwykle pojawia się tutaj Uran). Zeus uwięził wszystkich tytanów, którzy stanęli w jego obronie w Tartarze. Tartar jest najdalszym i najbardziej ograniczonym miejscem Hadesu. Zeus obalił swojego ojca, uwolnił swoich braci i siostry z jego łona, zmuszając Kronosa do zwymiotowania dzieci, które połknął, i panował nad światem, czyniąc swoich braci i siostry bogami olimpijskimi. Dalsza historia jest tak dobrze znana, że ​​nie wymaga powtarzania. Według późniejszej wersji mitu Kronos z Tartaru został następnie przeniesiony na „wyspy błogosławionych”. Stąd w świadomości starożytnych Greków „królestwo Kronosa” korespondowało z baśniowym „złotym wiekiem”. Oznacza to, że był to wiek „wiecznego powrotu”, kiedy czas płynął cyklicznie i faktycznie istniała wieczność jako monada, działająca z jednej strony jako wieczność, z drugiej jako czas. Stąd sfery jej oddziaływania: cykliczność i związane z tą cyklicznością granice, poza które nie da się wyjść; liniowość, z jaką wiąże się Młodość-Starość, dlatego Kronos jest taką kombinacją - Wieczna Młodość i Stary Mędrzec; mądrość, która przychodzi na starość; skończoność związana z cyklicznością, ale też istniejąca w linearności, czyli Kronos ma kilka sfer, które od siebie wypływają, a z którymi ludzie spotykają się na co dzień: czas, ograniczenia, depresja spowodowana ograniczeniami, narastająca z biegiem lat mądrość, a śmierć jest zasadniczym ograniczeniem nawykowego postrzegania – końcem ziemskiego czasu. Z reguły ludzie boją się Kronosa jak Hadesa, zamiast czerpać bezcenne doświadczenia ze swoich magazynów. Jak linia Borgesa: „czerpiąc bezcenne doświadczenie śmierci…” Nie da się żyć bez ograniczeń. Bez ograniczeń człowiek traci swoją indywidualność. Pierwszyograniczeniem, które zawsze mamy przy sobie, jest skóra, granica ciała. Osoba, która nie jest świadoma siebie w ciele, jest mało użyteczna. Osoba uciekająca przed Kronosem, przed świadomością czasu, skończoności i śmierci – Heidegger nazywał takich ludzi człowiekiem tłumu – Das Manem. To prawda, że ​​​​taka osoba nie ucieknie daleko. Ograniczenia takich ludzi przychodzą nagle, bez żadnego przygotowania i z reguły powodują największe cierpienie, na które oni, niestety, nie są przygotowani. Z drugiej strony depresja na skutek ograniczenia jest bardzo dobrym lekarstwem, pozwalającym uświadomić sobie siebie, swoje granice, kontekst swojego życia, swoje działania, swoje emocje, swój obraz świata, przewartościować coś, dokonać inwentaryzacji doświadczeń. Ograniczające doświadczenie jest także nowym doświadczeniem. Ale ten lek nie jest dla każdego. Są ludzie, i nie jest ich zbyt mało, którzy popełniają samobójstwo z powodu depresji. W przypadku niepowodzenia grożą im jeszcze bardziej drastyczne ograniczenia. Wierzę, także na podstawie archetypowych rozmów z Kronosem, że ci ludzie, którzy byli z Kronosem w jakichś ukrytych, nieświadomych konfliktach, w konfrontacji z nim nie mogą sobie poradzić i popełnić samobójstwo. Ci, którzy zaciągnęli długi, oddawali Kronosowi część swojej duszy w zamian za nie dostrzeganie czasu, unikanie depresji, nie starzenie się, czyli w jakiś sposób manewrowanie pomiędzy ograniczeniami. A kiedy stają w obliczu bardzo silnych ograniczeń, nie mogą tego znieść i popełniają samobójstwo. To moja teoria. Ograniczenie jest dość przydatne, jeśli spojrzeć na nie w skali większej niż skala dnia bieżącego, ponieważ w pewnym momencie daje możliwość odłączenia się od tego sztywnego scenariusza, który dominował zarówno w małym, jak i dużym kontekście. Jeśli dana osoba przyzwyczai się do czegoś, rozwija sztywną dominację, w tym przypadku ograniczenie jest przydatne. Pozwala ograniczyć dopływ sygnałów do tej dominującej, a ona zaczyna słabnąć i osoba może przejść na inną dominującą. Trudno tego doświadczyć, bo wyrobił się nawyk, a porzucenie go zawsze jest bolesne... Mogą to być drobnostki: człowiek przyzwyczaja się do wygodnego trybu życia i nagle przychodzi kryzys itp., trzeba się przestawić na inny styl życia. Niemniej jednak następuje rewizja – dlaczego coś zostało dane danej osobie, co z tym zrobił, jak się tym pozbył… Powstaje pytanie: czy ograniczenia tworzone są na nieświadomą prośbę samego człowieka na jakimś wyższym poziomie, czy też czy to decyzja bogów? Widać, że wszystko oczywiście dzieje się zgodnie z wolą człowieka i bogów. Czym jest człowiek, jeśli nie zgromadzeniem bogów? Jeśli przypomnimy sobie nasz pierwszy wykład i słowa o Kliencie Zagregowanym, dialektyka jest tutaj bardzo złożona: bogowie kontrolują człowieka, ale człowiek kontroluje także bogów. To, czy coś dzieje się świadomie, czy nieświadomie, wiąże się z ograniczeniami, jest to już kwestia innego ograniczenia – ograniczenia świadomości. Świadomość można rozszerzyć. Można to osiągnąć na różne sposoby, począwszy od farmakologii i roślin, po ćwiczenia, medytację, wstąpienie do ASC itp. Tutaj także wchodzimy w relację z Kronosem, a także możemy ją rozszerzać do granic naszych możliwości, w zależności od tego, jak bardzo jesteśmy zadłużeni wobec Kronosa. Wszyscy jesteśmy wdzięczni Kronosowi, każdy w dzieciństwie zwracał się do niego, doświadczając pewnego rodzaju bólu i ograniczenia nieświadomą prośbą, wołaniem o wolność na przykład od pieluch - jedno z pierwszych ograniczeń w życiu. Każdy jest zadłużony na swój sposób. Powstaje pytanie: czy można w jakiś sposób spłacić część długu wobec Kronosa? Spłata całości długu jest trudna i przynosi to, co nazywamy wyzwoleniem, także od czasu (nie wiem, jak to możliwe w ludzkim organizmie). Istnieją sposoby na spłatę choć części zadłużenia. Wiele osób, które wiedzą i nie wiedzą, opowiada o nich na kartach książek: życie tu i teraz, przeżywanie chwili jako wieczności, łączenie Kronosa w Monadę w sobie. To tu i teraz, o którym ostatnio dużo mówią przedstawiciele ruchu New Age – to właśnie kolekcje Kronosw Monadę: żyjesz jednocześnie w chwili obecnej i w ciągłej wieczności. Jeśli ktoś wpadnie w taki strumień, nie rozmyślając o przeszłości i przyszłości, uważa, że ​​spłaca część swoich długów wobec Kronosa. Życie w przepływie. W strumieniu teraźniejszości. Ale tutaj przedstawiciele New Age bardzo się w tym mylą. Teraźniejszość to nie tylko percepcja zmysłów fizycznych, to także świat wyobraźni (złym jest uważać proces myślowy za swego rodzaju zło, wypadające z teraźniejszości w fantazję), świat duszę, którą można żyć także w teraźniejszości. Teraźniejszość ma znaczenie takie jak teraźniejszość, tj. wartościowe, maksymalnie wartościowe, prawdziwie istniejące. Wyobraźnia jest czymś, co istnieje naprawdę, jest światem mentalnym, którego nie można zignorować i sprowadzić do funkcji percepcji fizycznej. To także rodzaj kastracji, kastracja Kronosa, także ograniczenie. Możesz żyć zarówno w świecie wewnętrznym, jak i zewnętrznym, a także na ich krawędziach i podróżować tam i z powrotem. Bycie w teraźniejszości może nie pokrywać się z byciem w obecnym czasie biograficznym, gdyż biografia i czas duszy to rzeczy, które czasami tylko się stykają, ale najczęściej ich trajektorie leżą w różnych miejscach. Teraźniejszość jest tam, gdzie jesteś, o ile jesteś świadomy, że tam jesteś. Sama świadomość jest tym, co nadaje czasowi realność. Zatem „tu i teraz” nie jest brakiem wyobraźni, jest obecnością zarówno w wyobraźni, jak i w świecie fizycznym, ale świadomą obecnością, gdy człowiek zastanawia się: gdzie jest, dlaczego, dlaczego, jak. Jeśli ktoś próbuje „zatrzymać chwilę”, przywiązać się do czegoś w biegu przeszłości lub przyszłości, to w ten sposób sprzedaje część swojej duszy Kronosowi, ponieważ w tym przypadku wypada z teraźniejszości w obsesję na punkcie tego, co był lub będzie. Cykliczna obsesja to ustanie, wypadanie, próba podziału Monady. Jego czas zaczyna się zapętlać, Kronos zapętla jego. Jest tu wielka różnica: skupianie się na czymś w fantazji czy w wyobraźni, ale w wyobraźni możesz poruszać się w strumieniu obrazów, nie wpadając w fiksację, po prostu podążając za obrazami, obserwując, ucieleśniając się w obrazach. Obrazy są płynne, niepowtarzalne, nie tkwią w cyklach, lecz rozwijają się – to ciągła wzajemna transformacja. Jeśli jesteś skupiony na jakimś obrazie, to znaczy, że wypadłeś z teraźniejszości. Warto na to zwrócić uwagę. Możesz nawet odbywać próby tak, jak aktor ćwiczy rolę, mentalnie przenosząc się na scenę. Będzie to jednak żywe dzieło duszy, żywe trwanie w obrazie, który stale się rozwija, zawsze jest nowy. Jeśli delektujesz się tym samym lub wręcz przeciwnie, boisz się tego i stale w tym pozostajesz, to wpadasz w cykl. Zatem możecie być w wyobraźni, możecie być w fantazji, będzie ona żywa, prawdziwa, jeśli podążycie za obrazem, jego żywym rozwojem, jego samoorganizacją, jak powiedziałby naukowiec. Za kaskadą wyborów, za kaskadą rozwidleń, które przekształcają ten obraz w ciągi innych obrazów Jeśli mówimy o innym aspekcie, bycia tu i teraz, w wieczności, w podążaniu za obrazem i jednocześnie w nim. archetypowy czas teraźniejszy prowadzi osobę do Mądrości. Mądrość, jaką człowiek czerpie z refleksji w odpowiednim stanie, z ascezy jako ograniczenia, z jakiejkolwiek refleksji nad skończonością, nad śmiercią. Tylko neurotyk myśli o śmierci w sposób fiksacyjny, odpychając się od jakiejś bariery, skupiając się na tej barierze i pozostając tam. O śmierci można myśleć na różne sposoby, medytując poddając się obrazom. W końcu w niektórych kulturach Kronos, podobnie jak śmierć, jest czasami przedstawiany z kosą. Średniowieczny filozof i alchemik był często przedstawiany na rycinach przy biurku, na którym stała czaszka z pustymi oczodołami, przypominająca o skończoności i refleksji nad śmiercią, ograniczeniami i kruchością ludzkiej egzystencji. Maksymalna mądrość przychodzi poprzez świadomość tych rzeczy. Dlatego też, gdy Kronos na mocy porozumienia ze sobą nakłada na człowieka ograniczenie, w które faktycznie wchodzi jako jeden z elementów, wówczas osoba ta ma szansę stać się nieco mądrzejsza. Z dowolnegoograniczenia, nawet od najmniejszego, nawet od przeziębienia, które powaliło człowieka na dwa dni, ograniczając możliwość aktywnego kontynuowania trybu życia. Albo spóźnienie na trolejbus czy pociąg, które ogranicza możliwość dotarcia gdzieś na czas, daje okazję do refleksji, czyli tzw. Poddaj się przepływowi obrazów. Nie ma czasu do stracenia. Albo raczej, można je stracić, jeśli nie jesteś tego świadomy. Możesz myśleć, że musisz zrobić coś konkretnego, ale zamiast tego jesteś na przykład w jakiejś przymusowej izolacji i tego nie robisz. Ale to nie jest fakt, że to, co myślisz, jest tym, czego naprawdę potrzebujesz. Mentalnie snułeś plany, plany się nie spełniły, czujesz się pokrzywdzony, ograniczony - to ludzka głupota, ale jeśli zdasz sobie z tego sprawę, możesz stać się mądrzejszy, ponieważ w tym momencie odbywa się praca duszy. Jeśli przechodzisz przez tę depresję, nie uciekaj od niej, nie próbuj od razu nadrabiać tego, co rzekomo przegapiłeś, ale pomyśl o tym w sposób medytacyjny, mając kontakt z czasem. Powstaje kolejne pytanie: gdzie leży granica, od której można zrozumieć, czy należy się wycofać, czy też trzeba walczyć? W końcu nie można po prostu płynąć z prądem i wycofywać się przy najmniejszej przeszkodzie; są rzeczy, które wymagają pewnego rodzaju pokonania. Niektórzy ludzie walczą i zyskują, niektórzy wycofują się w obliczu przeszkód, niektórzy walczą z wiatrakami. Odpowiedź może brzmieć: oba mają sens. Dla każdego wyboru istnieją przewodniki o różnych archetypach. Jeśli ktoś walczy z wiatrakami, oznacza to, że jeden z bogów każe mu walczyć z tym i zdobyć dzięki temu trochę doświadczenia. Powstaje pytanie: gdzie jest wybór człowieka, jeśli zgodnie z tą logiką ktoś go nieustannie kieruje? Wybór człowieka polega na tym, aby słuchać głosu tego czy innego boga, mówiąc w przenośni, płynąć na tym czy innym promieniu, słuchać głosu wzywającego do odwrotu lub głosu wzywającego do walki. Głosy pochodzą z różnych hipostaz, od różnych bogów, dają różne przeżycia i nie da się powiedzieć, że któryś z nich jest bardziej poprawny. Co się dzieje, że w duszy człowieka nie ma ani jednego ziarenka, które należy do tej osoby osobiście? Zachodzi tu dialektyka: - wszystko należy do niego, wszyscy bogowie należą do niego, w pewnym sensie kieruje się poprzez bogów, postacie mitologiczne i archetypowe. Tutaj warto rozumieć nie dosłownie, że człowiek składa się z bogów, albo bogowie tworzą człowieka, albo bogowie pociągają za sznurki na człowieka jak marionetka. Wszystko jest tu na raz. Człowiek jest zbiorem bóstw, oto czym jest, wszyscy bogowie należą do niego. Każdy bóg kieruje go w stronę pewnego rodzaju motywów, uczuć, myślenia, doznań. Nie musisz używać języka bogów, możesz go rozłożyć na inne modele psychologiczne, motywacje i wartości. Tyle, że język bogów jest językiem żywego, mitologicznego obrazu świata. Jeśli postrzegamy duszę jako zespół kanałów zmysłowych i figuratywnych, które łączą ze sobą wszystkich bogów, to działanie duszy polega na ciągłym wyborze pomiędzy tymi motywami, cóż, mówiłem już o tym w ostatnim wykładzie we fragmencie o koncepcja okoliczności w reżyserowaniu Istnieje wiele sytuacji, w których umysł natrafia na ograniczenia. Wśród nich trzeba nauczyć się rozróżniać, gdzie należy odsunąć ograniczenia, dając przestrzeń kreatywności i poznaniu natury rzeczy umysłem, a gdzie umysł nie powinien próbować wyjaśniać tego, co niewytłumaczalne, bo będzie to całkowicie bezsensowna walka z wiatrakami. Umysł ma jasny cel funkcjonalny – opisywać i inwentaryzować pewne zjawiska, kiedy dokonuje się opisu. Istnieją zjawiska, których zasadniczo nie da się opisać, przynajmniej w tej epoce, i czasami jest to natychmiast widoczne. Może brakuje języka, bo umysł również pracuje z językiem. Język obejmuje także obrazy. Istnieje słynne zdanie XX-wiecznego filozofa Ludwiga Wittgensteina: „Granice mojego świata są granicami mojego języka”. Wydaje mi się, że to zdanie przyszło mu w pewnym stopniu od Kronosa. Język przecież też jest systemem samorozwojowym, rosnącym, rozgałęziającym się, gdzieś wpadającym w ślepe zaułki, gdzieś rozgałęziającym się w nowe trendy, a może za tysiąc latludzie będą mieli okazję opisać to, co jest teraz nie do opisania. Ale teraz, jeśli nie ma języka, aby to opisać, jest to jak walenie głową w ścianę. Istnieją rzeczy z gruntu irracjonalne, których nie trzeba teraz opisywać, biorąc pod uwagę okoliczności tamtych czasów. I tylko nieliczni ludzie, którzy osiągnęli wysoki poziom rozwoju języka, to ludzie, dla których każde słowo roi się od ciągu obrazów, które są ograniczone dla innych, którzy nie mają żadnego doświadczenia. Są to główni filozofowie, myśliciele, znawcy kultury, naukowcy, mistycy i inni ludzie, którzy mogą wejść w taką przestrzeń języka, która wyjaśnia wiele rzeczy. Ale niestety większość ludzi ich nie rozumie. Czytamy, powiedzmy, książkę jakiegoś współczesnego filozofa, na przykład Derridy, Deleuze'a, Foucaulta: poszczególne słowa są zrozumiałe, ale znaczenie ucieka, bo nie ma powiązań figuratywnych, ale tego nie potrzebujemy - to dla nas ograniczenie , których z jakiegoś powodu nie musimy rozumieć. Obrazy są ze sobą powiązane wieloma różnymi powiązaniami z różnych stron, z różnych punktów widzenia, z różnych kontekstów. Można to ująć intuicyjnie, ale trudno to opisać, chociaż takie próby podejmują osoby znające pewien poziom języka. Dlatego język jest bardzo ważną rzeczą, naprawdę poszerza swoje granice, jeśli pozwolisz mu przepływać przez ciebie i zdasz sobie sprawę z tego, co przez ciebie przepływa, zdasz sobie sprawę z całego połączenia obrazów kryjącego się za każdym słowem i frazą. Jest to poszerzenie granic języka, a co za tym idzie poszerzenie świadomości. Czasem w jednym słowie można zmieścić bardzo, bardzo dużo, bo ma ono wiele interpretacji. A im więcej interpretacji widzisz w słowie, zdaniu, tekście, tym szersza jest przestrzeń Twojego języka i Twojego świata. Wróćmy do hipostazy Kronosa – podstawowym ograniczeniem, które również ma wiele interpretacji, jest śmierć. Oto cytat Hillmana: „Ponieważ mamy tak niewielki związek ze śmiercią, którą w sobie nosimy, wydaje się, że „narzuca się” ona na nas z zewnątrz niczym siła zewnętrzna. To, czego w sobie nie jesteśmy świadomi, zawsze wydaje się pochodzić z zewnątrz. Teologia zawsze wiedziała, że ​​śmierć jest głównym zmartwieniem duszy. Teologia w pewnym sensie zajmuje się śmiercią, jej sakramentami i rytuałami pogrzebowymi, a także opisami nieba i piekła. Jednak sama śmierć nie jest przedmiotem badań teologicznych. Kanony religijne były konsekwencją dogmatów wiary. Władza kapłaństwa czerpała swą moc z kanonów, które reprezentowały praktykowane stanowisko w sprawie śmierci. Stanowisko to może się różnić w zależności od formy religii, ale zawsze w niej istnieje. Teolog wie, jakie jest jego stanowisko w sprawie śmierci. Pismo Święte, tradycja i umiejętności zawodowe pomagają teologowi w wyjaśnieniu, dlaczego istnieje śmierć i jakich działań się od niego w związku z nią oczekuje. Nadzieją psychologii teologa i jego mocą jest nauka o życiu po śmierci. Teologiczne dowody na istnienie duszy są tak powiązane z kanonami śmierci – kanonami nieśmiertelności, grzechem zmartwychwstania, Dniem Sądu, że otwarte badanie śmierci stawia pod znakiem zapytania same podstawy psychologii teologicznej. Musimy pamiętać, że stanowisko teologiczne zaczyna się na biegunie przeciwnym do stanowiska psychologicznego. Zaczyna się od dogmatu, a nie danych; ze skamieniałych, nieożywionych doświadczeń. Teologia wymaga od duszy podstaw dla wyrafinowanego systemu wiary w śmierć, która stanowi jeden z aspektów władzy religijnej. Gdyby nie było duszy, człowiek mógłby oczekiwać, że teologia ją wymyśli, aby legitymizować starożytne wyłączne prawo kapłaństwa do śmierci”. Nie wiemy, jaki jest czas owocowania przypisany danej osobie przed śmiercią. Nie wiemy, czy dusza w ogóle umiera. Po raz pierwszy wypowiedziana przez Platona w dialogu „Fedon”, powtarzana w innych źródłach, a innym razem wyolbrzymiona, obalona, ​​wyrwana z kontekstu, filozoficzna maksyma okazała się prawdziwa: filozofia to pragnienie śmierci i umierania. Filozof zazwyczajpatrzyli na życie z punktu widzenia śmierci, a śmierć z punktu widzenia życia. Życie i śmierć razem wkraczają w świat; oczy i oczodoły, w których się znajdują, rodzą się w tym samym momencie. W chwili narodzin człowiek jest już na tyle dorosły, że może umrzeć. Kontynuując życie, nadal umiera. Śmierć zbliża się nieustannie i to nie tylko w tym momencie, który wyznacza medycyna i który jest prawnie ustalony. Każde wydarzenie w moim życiu przyczynia się do mojej śmierci, a my tworzymy naszą śmierć, żyjąc dzień po dniu. Logicznie rzecz biorąc, można przyjąć pogląd odwrotny: każde działanie skierowane przeciwko śmierci, każde działanie, które stawia opór śmierci, szkodzi życiu. Filozofia może rozpatrywać życie i śmierć w jedności. Dla filozofii nie muszą być one wzajemnie wykluczającymi się przeciwieństwami, spolaryzowanymi przez Freuda na obrazy Erosa i Tanatosa. Śmierć jest jedyną absolutną rzeczywistością w życiu, jedyną gwarancją i prawdą. Ze względu na to, że jest to jedyny stan, z którym musi się liczyć całe życie, śmierć jest jedyną rzeczą, która a priori należy do człowieka. Życie dojrzewa, rozwija się i dąży do śmierci. Okazuje się, że jej prawdziwym celem jest śmierć. Żyjemy, żeby umrzeć. Życie i śmierć są w sobie zawarte, uzupełniają się, można je zrozumieć tylko w kategoriach siebie nawzajem. Życie nabiera wartości poprzez śmierć, a pogoń za śmiercią jest tym rodzajem życia, który często zalecają filozofowie. (w szczególności począwszy od Sokratesa) Jeśli tylko żyjący mogą umrzeć, tylko umierający jest naprawdę żywy. Ustami Sokratesa Platon powiedział, że filozofia jest próbą przed śmiercią. Jest to forma śmiertelnego testu. Nazywano ją także „umieraniem dla świata”. Naturalnie Śmierć to nie tylko śmierć fizycznej powłoki, to odejście od świata, oddzielenie się od świata w celu zrozumienia mądrości życia. Pierwszą wiadomością przy pracy nad jakimkolwiek ludzkim problemem jest próba rozważenia go jako własnego doświadczenia. Osoba rozumie istotę problemu, łącząc się z nim. Podchodzi do problemu śmierci poprzez umieranie. I umieramy nieustannie, od urodzenia. Podejście do kwestii śmierci wymaga codziennego umierania w duszy, podobnie jak ciało umiera w ciele. I tak jak odnawia się ciało, tak i dusza odradza się po doświadczeniach śmiertelnych. Doświadczenia śmiertelnika są ważne, czasami pojawiają się jako katharsis, czasami w wyniku pewnego rodzaju praktyk medytacyjnych, tanatoterapii, zażywania LSD, czasami jako konsekwencja kryzysu życiowego i ograniczenia. Zatem praca nad problemem śmierci polega zarówno na umieraniu za świat z jego złudnością, podsycaniu nadziei, że śmierć nie istnieje, jak i na „umieraniu w życie”, jako przejaw świeżego, żywotnego zainteresowania jego istotą. Ponieważ życie i śmierć w tym opozycji zakładają się wzajemnie, wszelkie działanie powstrzymujące śmierć uniemożliwia życie. „Jak” umrzeć oznacza nie mniej niż „jak” żyć. I tu znowu wracamy do Czajki. Do monologu Duszy Świata, który napisał Kostya Treplev: „Ludzie, lwy, orły i kuropatwy, jelenie rogi, gęsi, pająki, ciche ryby żyjące w wodzie, rozgwiazdy i te, których nie widać gołym okiem - jednym słowem wszelkie życie, wszelkie życie, wszelkie życie, zatoczywszy smutny krąg, zniknęło... Od tysięcy wieków ziemia nie nosiła ani jednej żywej istoty i ten biedny księżyc na próżno zapala swoją latarnię . Żurawie nie budzą się już z krzykiem na łące, a chrabąszczy nie słychać już w gajach lipowych. Zimno, zimno, zimno. Pusto, pusto, pusto. Straszne, straszne, straszne. (Pauza). Ciała żywych istot rozpłynęły się w prochu, a wieczna materia zamieniła je w kamienie, w wodę, w chmury, a dusze wszystkich zlały się w jedno. Wspólną duszą świata jestem ja... Ja... mam duszę Aleksandra Wielkiego i Cezara, i Szekspira, i Napoleona, i ostatniej pijawki. We mnie świadomość ludzi połączyła się z instynktami zwierząt i pamiętam w sobie wszystko, wszystko i każde życieSama znów tego doświadczam. Jestem sam. Raz na sto lat otwieram usta, żeby przemówić, a głos mój brzmi głucho w tej pustce i nikt go nie słyszy... A wy, blade światła, nie słyszycie mnie... Rankiem zgniłe bagno rodzi ty i błąkasz się aż do świtu, ale bez myśli, bez woli, bez drżenia życia. W obawie, że życie w Tobie nie powstanie, ojciec wiecznej materii, diabeł, w każdej chwili w Tobie, jak w kamieniach i wodzie, dokonuje wymiany atomów, a Ty zmieniasz się nieustannie. We wszechświecie tylko duch pozostaje stały i niezmienny. Jak więzień wrzucony do pustej głębokiej studni, nie wiem, gdzie jestem i co mnie czeka. Jedyne, co nie jest przede mną ukryte, to to, że w upartej, okrutnej walce z diabłem, początkiem sił materialnych, moim przeznaczeniem jest zwycięstwo, a potem materia i duch połączą się w pięknej harmonii i królestwo świata przyjdzie. Ale stanie się to tylko wtedy, gdy stopniowo, po długiej serii tysiącleci, księżyc, jasny Syriusz i ziemia obrócą się w pył... Do tego czasu horror, horror... Czy to nie jest ten głos? Kronosa, tak błyskotliwie postrzeganego przez Czechowa? i włożyłem go w usta Niny Zarecznej. Tak, nieświadomość okazuje się niewyczerpana. My, niczym pływacy, możemy ślizgać się po falach oceanu, a z głębin na jego powierzchnię zawsze wypływa coś nowego. W życiu, podobnie jak w psychice: nieustannie stajemy przed koniecznością przystosowania się do nowych okoliczności. Kiedy odrzucamy troski śmiertelnika, odrzucamy najważniejszą kwestię życia, pozostawiając życie niedokończone. W tym przypadku śmierć organiczna uniemożliwia nam zmierzenie się z fundamentalnymi pytaniami i pozbawia nas szansy na odkupienie. Aby uniknąć takiego stanu duszy, tradycyjnie zwanego przekleństwem, musimy umrzeć, zanim ona do nas przyjdzie. W tym miejscu wypada jeszcze raz zwrócić się do boga-władcy królestwa umarłych – Hadesa i rozszerzyć kontekst pomysły na jego temat: Jeśli Zeus działa jak cesarz, to Hades staje się jak kardynał, a potem szary kardynał, stopniowo. Głos Zeusa jest donośny, bezpośredni i precyzyjny. Hades podąża okrężnymi ścieżkami poprzez zew instynktów. Byliby bezpośredni, gdyby ludzie mogli czuć i doświadczać swoich instynktów. Dlatego, nawiasem mówiąc, teraz manifestują się niżsi bogowie i są gotowi dać ludziom części swojej duszy, ponieważ zniknęło połączenie z instynktami (z wyjątkiem małych plemion związanych z ziemią, chłopów żyjących zdrowymi instynktami), co oznacza, że ​​jeszcze trochę, a ludzkość na ogół odleci donikąd coś z Ziemi, fizycznie lub w jakąś psychozę, masowe odejście od ciała. W zamian za to, że ludzie zwrócą mu siłę pożyczoną od Hadesa, on przywraca ziemistość, gdyż w sytuacjach bolesnych zazwyczaj oddają mu dokładnie te części duszy, które kojarzą się z doświadczeniem fizyczności, z odczuwaniem ciała, bólu . A bez czucia ciała człowiek nie jest już osobą. Choć może to brzmieć szokująco dla niektórych poszukiwaczy duchowych, człowiek jest przede wszystkim ciałem, nie znajdzie żadnego ducha, dopóki nie doświadczy siebie poprzez ciało, czasami przez ból i chorobę trzeba wrócić do ciała. Inaczej wszyscy biegną do ducha, a oddajmy to, co fizyczne, ludzkie, żeby nie zaznać bólu. Och, to mnie boli, o Hadesie, pomóż! - naturalnie brzmi inaczej, brzmi nieświadomie, w łonie matki, w niemowlęctwie, a często w wieku dorosłym. Zdarza się, że człowiek myśli, że zwraca się do Boga lub jakiegoś boga, albo po prostu wewnętrznie woła o pomoc, ale apel kończy się w Hadesie, ponieważ doświadcza bólu. „Znieczul mnie!” – to tak, jakby ta osoba mówiła: – OK, chodź tutaj – weź jakieś środki przeciwbólowe – Częściowo nie jesteś już w ciele. Będzie Ci łatwiej, popadniesz w neurotyczność. Neurotyk ma znacznie mniej problemów niż człowiek zdrowy, gdyż chowa się przed życiem w czterech ścianach swojej nerwicy. Przez długie tysiąclecia tych łask dla bogów zbliżała się pewna granica tych procesów, więc niżsi bogowie są gotowi nawiązać kontakt, przyjąć długi. Zbudowany jest cały ten złożony system Klienta Zagregowanego, który szkoli osobę na technikach, które najbardziej zaawansowani mentorzy Zen budują swoje paradoksalne ruchy. UCałkowity klient ma znacznie bardziej wyrafinowane mechanizmy, technologie i prowokacje i powroty. Jeśli dołączysz do tej gry, będziesz mógł grać w pełni. Powtarzam, teraz jest szansa na odzyskanie sił, spłatę długów Strategia Hadesa jest prosta: zastrasza, prowokuje, doprowadza człowieka na skraj życia i śmierci, w rezultacie człowiek bardziej ceni życie, gdy. dochodzi do tej krawędzi. Ci, którzy zaprzedali część swojej duszy jemu lub innemu bogu, nie mogą jednocześnie cenić życia, cóż... Gra nie jest w pewnym sensie rozgrywana według ludzkich zasad, trudno jest człowiekowi te zasady pojąć, a jeśli uda mu się, wtedy zrozumie, że nie ma złudzeń co do humanizmu i bezpieczeństwa. Wszystko dzieje się w trybie rzeczywistym: wojny, kataklizmy, wszystko to jest dane człowiekowi doświadczyć jako doświadczenia, najcenniejszego doświadczenia bólu, deprywacji, straty, strachu przed śmiercią, w końcu samej śmierci. Niektórzy z bogów zachowują się jak psychoterapeuta, pocieszają, ostrzegają, zachęcają, niektórzy prowokują, niektórzy aranżują trudne sytuacje, ale człowiek sam wybiera, bo jest całością tych bogów. Często słyszę od ludzi korzystających z channelingu, że osiągają poziom świadomości, na którym wszystko błyszczy i błyszczy. „Droga ludzkość, wszystko będzie dobrze, kochamy cię”. Kochamy oczywiście, ale miłością szczególną, prawdziwą miłością Bożą, która wiąże się także z zadawaniem bólu, cierpienia, śmierci i wszystkiego innego. Ważne jest dla nich, aby człowiek przeszedł szkołę bogów i uwolnił się od nich, a bogowie uwolnili się od ludzi i powstała zupełnie nowa cywilizacja. W pewnym sensie ludzie stworzyli bogów, a teraz bogowie igrają z ludźmi. Tutaj dialektyka jest wzajemna, pozornie nieświadoma ze strony ludzi... I tak bawiąc się w ten sposób, bogowie uczą nas, jak się wyzwolić. Ewolucja jest trudnym procesem. Mówiłem już, że Hades uczy poprzez strach, niepokój, beznadziejność, depresję, rozpacz. Zeus na przykład poprzez upojenie sukcesem, szczęściem. Ale z boskiego punktu widzenia wszystkie te uczucia nie są lepsze ani gorsze od siebie, wszystkie dają doświadczenie, wszystkie wymagają przejścia i osiągnięcia innego poziomu człowieczeństwa. Niektórzy ludzie rozumieją te lekcje, inni nie; ludzkość postawiła zbyt wiele barier w postaci konstruktów mentalnych, dogmatów, obsesji itp. i zapomniała, jak postrzegać bezpośredni język bogów. Ponieważ nawet sny stały się dla ludzi niezrozumiałe, choć sny są rozszyfrowywane przez kolejne 2000 lat, teraz potrzebny jest psychoterapeuta, aby zrozumieć sygnały intuicji dochodzące poprzez sny w procesie ich analizy. Intuicja jest naszym głosem. Poczucie depresji stało się powodem do popełnienia samobójstwa, choć miało ono na celu zupełnie coś innego. Strach postrzegany jest jako pretekst do ucieczki od siebie, zamknięcia się w sobie, odizolowania się lub w najlepszym razie wizyty u psychoterapeuty, a strach trzeba przeżyć i poczuć jako instynkt. Wszelkiego rodzaju dogmaty i nauki, religijne i naukowe, polityczne, teologiczne, oderwały człowieka od języka bogów i przestały być zrozumiałe. Lekcje bogów zaczęto postrzegać wyłącznie przez głowę w najgorszym tego słowa znaczeniu - poprzez dogmaty, wierzenia, książkowe kazania religijne, informacje, które nie zostały przetrawione, nieprzeżyte jako doświadczenie. Droga do bogów jest jednocześnie drogą do instynktów, a nie gdzieś do jakiegoś nieznanego ducha. Duch jest także instynktem, jest nierozerwalnie związany z ciałem i ludzką formą. W ostatecznym etapie tak, jest to przejście na inny poziom człowieczeństwa, kiedy człowiek żyje swoim ciałem i emocjami, instynktami i osobowością, a potem dopiero wtedy realizuje się w zupełnie innych granicach zbiorowego świata otwiera się przed nim możliwość ducha, wcześniej duch - pusta abstrakcja. Duch jest rozproszony we wszystkim, w bogach, w duszy, w ciele. Ten podział duch – dusza – ciało jest tak arbitralny, tak zasadniczo błędny, bo to wszystko jest tak ze sobą powiązane, że w zasadzie nie da się wyodrębnić jednej rzeczy. Nie mają granic, wszyscy stanowią jeden konglomerat. Przykładowo, ktoś chce uniknąć jakiegoś bólu i oddaje część swojej duszy Hadesowi, przychodzi do niego na trening w jakiś sposób, tj. oprowadza ją po kręgach swojego królestwa, pokazuje jej to wszystko, daje jejmożliwość dotknięcia. Ale w tej chwili człowiekowi nie tylko brakuje duszy, ale także pewna część jego ciała jest drewniana, pewna grupa mięśni jest ściśnięta jak bryła, z reguły mięśnie gładkie, mięśnie szkieletowe i mięśnie narządów są kojarzone z Hadesem . Te. dał jednocześnie duszę i ciało. I staje się chroniczny, nie czuje się bólu i części ciała - to zacisk mięśnia, blokada - to jest w posiadaniu Hadesa. Ale nie tylko jest w posiadaniu gatunku, przechodzi tam pewnego rodzaju doświadczenie i musi zostać zwrócone. Co więcej, ponieważ są to sprawy głęboko zakorzenione, związane z Hadesem, do tych głębokich skurczów nie można dotrzeć nawet masażem. Niektóre obszary mięśni gładkich, do których nie można dotrzeć, są chronicznie napięte i nawet jeśli, powiedzmy, człowiek pracuje sam ze sobą i znajdzie mistrza masażu głębokiego, który dotrze do tych zacisków, to jedyne, co może zrobić, to rozluźnić to napięcie przez jakiś czas. dzień lub dwa, może na miesiąc - z kilkoma sesjami. Ale nie będziesz chodzić cały czas do masażysty, bo przyczyna nie leży w ciele, ale w tym, że dusza (część duszy) jest w Hadesie. Dzieje się tak, jeśli dana osoba ma nieświadomą „umowę” z Hermesem, Ateną lub kimś innym, wówczas możesz usunąć jej konsekwencje za pomocą pracy zorientowanej na ciało - głębokiego masażu, jogi, qigong i innych rodzajów praktyk cielesnych, a jeśli „umowa ” jest z Hadesem lub, co gorsza, z Czarnobogiem, to tutaj nie można ograniczyć się do pracy cielesnej. Ale powtarzam, teraz jest czas, kiedy niżsi bogowie są gotowi uwolnić napięcie zarówno z kości, jak i z głębokich mięśni, jeśli człowiek szczerze i, co najważniejsze, zwróci się pod właściwy adres. Jest to możliwe, ponieważ ciało, dusza i duch są nierozłączne. I chodzi o to, czy człowiek jest gotowy, godzi się na decyzję o życiu nie w świecie zbudowanym na iluzjach bezpieczeństwa, ale o przyjęciu do swojego życia zarówno bólu, jak i grozy wynikającej z faktu, że umrze (Heidegger nazywał to Horror Nicości, którego doświadcza człowiek, gdy w głębi duszy uświadamia sobie, że żyje ku śmierci: od bycia-ku-śmierci zaczyna się prawdziwa droga do prawdziwego ja, która niestety prowadzi przez horror i ból). wiele informacji, których ludzie nie muszą jeszcze znać. W większości ludzie po prostu nie są gotowi na ogromną ilość informacji przechowywanych w zbiorowej nieświadomości. U niektórych ujawnia się psychoterapeutyczna dawka tej informacji, u innych głębsza dawka informacji egzystencjalnych, dla każdego w miarę jego gotowości. Jak się skontaktować i ujawnić te informacje? - Recepta jest niezwykle prosta: żyj swoimi uczuciami, doświadczaj bólu, przerażenia, ekstazy, miłości, złości... nie poddawaj się, nie uciekaj, a kontakt przyjdzie na tyle, na ile będziesz otwarty. Niekoniecznie poprzez słowa - może poprzez uczucia, intuicję, sny, doznania... Znowu te Twoje cechy, które uważasz za negatywne: chciwość, skąpstwo, mściwość, chęć zniszczenia - nie ma potrzeby ich tłumić i udawać, że jesteś „dobrym chłopcem lub dziewczynką”. Chciwy - przynajmniej przyznaj się do tego, nie odpędzaj tej świadomości, żyj nią, ciesz się nią - kiedyś tego potrzebowałeś, więc nie oszukuj się, może jeśli to przeżyjesz i zdasz sobie z tego sprawę, będziesz mógł odpuścić - to będzie być dialogiem z Hadesem. Otwórz się na siebie, przyznaj się, nie ukrywaj się, to wszystko jest w każdym człowieku, więc będzie kontakt, dialog, taka jego forma, bo do dialogu nie potrzebne jest tylko racjonalne zrozumienie i słowa, przez jest to najmniej efektywna forma kontaktu. Przez wiele stuleci, zwłaszcza w cywilizacji zachodniej, ludzkość dzieliła uczucia na dobre i złe i w związku z tym ucieka od „złych”, aż do tego stopnia, że ​​stłumiła je w nieświadomości. W ten sposób ludzie wpadają we własne pułapki. Przypomina to sytuację, w której kiedyś zdecydowałeś się nie robić kupy, żeby być czystym, nie robiłeś kupy przez dzień lub dwa, potem zacząłeś robić kupę, ale zapewniałeś wszystkich na każdym skrzyżowaniu, że nie robisz kupy. A teraz mówisz to od dwóch lub trzech tysięcy lat. Teraz, powiedzmy, zdałem sobie sprawę, że nie mam dokąd pójść i musiałem się przyznać, ale to już jest niezręczne - przez tyle stuleci z pianą na ustach twierdziłem, że jestem czysty. Trzeba pokonać tę niezręczność, nie ma innej recepty. W ten sposób można stracić reputację„dobrze i poprawnie”, ale zbliż się do Życia. Cała ta „poprawność” i „dobroć” to sztuczki umysłu. Tak, kiedyś bogowie stworzyli przesłanki podziału na „dobrych” i „złych”, ale wszelka nauka jest ukierunkowana i historyczna, teraz czasy są inne, ludzkość już wystarczająco ugrzęzła w błocie, czas to zmienić powrót do życia, do żywych instynktów. Bogowie to właśnie instynkty! Bóg, natura, to jedno. Twierdzenie, że Bóg „nie robi kupy” (w przenośni), że jest biały i puszysty, że z fizycznością nie ma nic wspólnego, jest głupotą, to błąd… Grecy byli bliżej bogów, szanowali fizyczność, Zrozumiał, że ciało-dusza-duch to jedno i nie da się ich rozdzielić, chyba że dla wygody, jako układu współrzędnych. Bóg jest instynktem Życia, jeśli mówimy o Jedynym... Instynkcie pierwotnym. Ma wszystko, dzień i noc, inspirację i nudę, narodziny i śmierć. Bogowie nie są gdzieś daleko od ciała, od materii, odzwierciedlają pragnienia, instynkty, potrzeby, wartości, motywacje, emocje, uczucia, doznania. Nie jest to coś efemerycznego, oddzielonego od ciała. I nie ma podziału na podstawę i wzniosłość itp. Wszystkie te kategorie powstają w wyniku porządku społecznego, ale z jakiegoś powodu było to potrzebne, dozwolone, bez niego społeczeństwo nie istniałoby, a bez społeczeństwa człowiek nie mógłby ewoluować. Jest tu bardzo złożona dialektyka... Społeczeństwo ogranicza, naciska, uciska, ale bez tego nie da się... Zatem: Bóg jest instynktem. Kronos i Hades tworzą złożony instynkt – instynkt śmierci. I nie tylko śmierć fizyczna, ale właśnie to śmiertelne doświadczenie, którego dusza tak potrzebuje i o którym mówi na przykład James Hillman. Wróćmy do „Mewy”. Kostya Treplev to słabe młodzieńcze ego, a kiedy w ostatnim akcie jest przekonany o daremności swoich ambicji i, co najważniejsze, spotkał w ostatnim akcie sztuki Ninę Zarechną, w której był zakochany pomimo jej zdrady z Trigorinem, który był ucieleśnieniem Psyche - Duszy, i widząc to ona jest obrazem Duszy, już dawno straciła związek ani z młodzieńczym ideałem Duszy Świata (o którym pisał), ani z Psyche, że ona też została wciągnięta w rutynę i filistynizm – on, nieprzygotowane, słabe ego , popełnia samobójstwo – strzela do siebie. Ale bohater, który uosabia wszystkie postacie z „Mewy”, powiedziałbym, jest rodzajem bohatera naszych czasów, tego bardzo przejściowego czasu, kiedy stare zostaje zniszczone, a nowe jeszcze się nie pojawiło, ten bohater jest schizoidalny - jego ego jest podzielone na kilka fragmentów, zamiast tego młode, słabe ego, tj. - Kostya, pozostaje starsze, ale także słabe ego - Trigorin, który również nie uciekł z objęć Wielkiej Matki. Oprócz wieku i statusu społecznego niesie ze sobą te same problemy, a mianowicie obsesję na punkcie kompleksu macierzyńskiego poprzez połączenie z Arkadiną – niedojrzałą i krnąbrną, zepsutą Animą. Czy śmierć Kostyi, słabego ego, poszła na marne i nie przyniosła żadnej przemiany? Przecież wydarzyło się śmiertelne doświadczenie, o którym nawołuje Hillman... Czechow zostawia nas na rozdrożu, kończąc zabawę samobójstwem Treplewa, i wydaje mi się, że postępuje bardzo mądrze: niczego nie uczy, ale prowadzi do wybór. Podobnie jak w „Iwanowie” i „Trzech siostrach”, gdzie Tuzenbach ginie w pojedynku, reprezentując niedojrzałą motywację do pracy duszy - ale czy na jej miejscu pojawi się nowa, dojrzała? – NIEZNANI, sami decydujemy, tak jak w Wiśniowym sadzie, wszystko stare umiera, sad zostaje wycięty, umiera pamięć o przeszłości – stary sługa Firs… Czechow, antycypując Junga i Hillmana oraz wielu innych psychologów i filozofów, którzy żyli przed samym Czechowem i po nim, w każdym ze swoich spektakli (być może z wyjątkiem wodewilów) wprowadza nas w moment Przemiany, nieuchronnie związany, jak udowadnia Hillman, ze śmiertelnym przeżyciem dla duszy, a następnie nas opuszcza sami ze sobą... Przytoczę sobie jeszcze jeden cytat Hillmana z jego dzieła „Samobójstwo i dusza”. „Filozofia mówiłaby nam, że dzień po dniu przygotowujemy się na śmierć. Każdy z nas buduje w sobie własny „statek śmierci”. Wychodząc z tego punktu widzenia, tworząc własną śmierć, zabijamy się każdego dnia, aby niktśmierć to samobójstwo. Niezależnie od tego, czy będzie to „atak lwa, upadek w przepaść, czy gorączka”, każda śmierć jest naszym własnym dziełem. I nie możemy prosić za Rilkem: „Boże, daj każdemu człowiekowi własną śmierć”, bo taką właśnie śmierć daje nam Bóg, choć jej nie rozumiemy, bo jej nie lubimy. Kiedy człowiek buduje ramy swojego życia w górę jak budynek, wspinając się po schodach krok po kroku, piętro po piętrze, by tylko wyjść z wysokiego okna lub spaść na zawał serca lub udar mózgu, czyż nie realizuje własnego twórczego planu, czyż nie została mu dana jego własna śmierć? Z tego punktu widzenia samobójstwo nie wydaje się już jedną z dróg wejścia w śmierć, gdyż w tym przypadku każda śmierć jest samobójstwem. Z punktu widzenia filozofii, świadomie idąc w stronę śmierci, budujemy lepszy „statek”. . Idealnie, gdy się starzeje, staje się coraz bardziej niezniszczalne, aby przejście do niego z rozpadającego się ciała mogło nastąpić bez obaw, w odpowiednim czasie i łatwo. Ta śmierć, którą budujemy w sobie, jest wieczną konstrukcją, „dziwnym, tajemniczym statkiem”, na którym żyje dusza otoczona gnijącymi, tymczasowymi, śmiertelnymi rzeczami. Ale śmierć nie jest sprawą łatwą; a umieranie jest brzydkim, okrutnym i bolesnym procesem. Dlatego też proponowany przez filozofię świadomy ruch w kierunku śmierci powinien stać się głównym osiągnięciem człowieka, ucieleśnionym w obrazach bohaterów naszej religii i kultury. Dopóki nie możemy wybrać śmierci, nie możemy wybrać życia. Dopóki nie będziemy w stanie powiedzieć życiu zdecydowanego „nie”, co w rzeczywistości nie jest tym samym, co odpowiedź „tak”, jedyne, co możemy zrobić, to płynąć z nurtem zbiorowego strumienia, rzeki życia. Osoba sprzeciwiająca się temu nurtowi doświadcza śmierci jako pierwszej ze wszystkich alternatyw, gdyż ten, kto sprzeciwia się nurtowi życia, jest jego przeciwnikiem i utożsamia się ze śmiercią. Powtórzę jeszcze raz: doświadczenie śmiertelnika jest konieczne, aby oddzielić się od zbiorowego przepływu życia i odkryć w sobie indywidualność. Doświadczenie śmiertelnika przynosi nam indywidualność. Ponadto bohaterowie Czechowa pojawiają się, gdy pisałem o wiodących okolicznościach upadku dogmatu religijnego na poziomie nieświadomym pod wpływem takich okoliczności, jak darwinizm, freudyzm, nietzscheizm, teoria atomowa itp. Jeszcze nie zbudowano – preludium do doświadczenia śmierci i odrodzenia, które jeszcze nie nadeszło. Wciąż dusimy się w naszych masach w przejściu między 12. a 13. Arkaną Tarota. A Czechow pisze o tym: „Indywidualność wymaga odwagi. A od czasów klasycznych odwaga kojarzona jest z argumentami samobójczymi: trzeba zarówno wybrać trudną próbę życia, jak i własną decyzją wejść w nieznane. Dusza przechodzi wiele doczesnych doświadczeń, a jednak życie fizyczne trwa; a gdy życie fizyczne dobiega końca, dusza często tworzy obrazy i doświadczenia, które pokazują ciągłość zjawisk. Świadomość jako proces wydaje się nie mieć końca. Dla duszy ani nieśmiertelność nie jest faktem, ani śmierć nie jest końcem. Nie możemy ani udowodnić, ani obalić nieśmiertelności. Psychika pozostawia tę kwestię otwartą.” Tak Hillman patrzy na problematykę duszy, samobójstwa i doświadczenia śmierci. I teraz z tych stanowisk możemy powrócić do fabuły „Trzech sióstr” Czechowa, mając już za sobą całość. aparat pojęciowy kojarzony z Kronosem, Hadesem i 13-metrowym lassem, z filozofią Hillmana. Czy możemy powiedzieć, że żyjąc tą historią, okazujemy lub przynajmniej mamy możliwość okazania odwagi? Odchodząc na chwilę od tego pytania, wyjaśnię, że niezależnie od tego, czy czytaliśmy dzieła klasyczne, baśnie i mity, czy też nie, nosimy te historie potencjalnie w sobie – są one archetypowe, tj. każda z tych wątków jest ścieżką w labiryncie Duszy, którą zgodziliśmy się opisać jako politeistyczne, niestrukturalne kłącze (więcej o tym w pierwszym wykładzie). I tym więcejdusza jest rozwinięta, tym bardziej prawdopodobne jest, że będzie kroczyć coraz większą liczbą ścieżek wpadających na siebie i przecinających się tu i ówdzie, aby wyczerpać maksimum archetypowych wątków i ich wariacji w swoim życiu, a nawet stworzyć nowe ścieżki i nowe skrzyżowania z twoim życiem - kontynuowanie z każdym pokoleniem tworzenia Duszy Świata, co moim zdaniem jest zadaniem człowieka. Przyjrzyjmy się jeszcze raz fabule „Trzech sióstr” i jednocześnie zastosujemy tę metodę dzięki któremu uczennica Junga, Maria Louise von France, interpretowała baśnie. Trzy siostry: Irina, Masza i Olga - to trzy główne funkcje (zmysłowa, intuicyjna i sensoryczna), czwarta to funkcja podrzędna (sądząc po fabule, najprawdopodobniej - myślenie) - to ich brat Andrei, który okazał się obiecujący, ale jako przeznaczona jest funkcja podrzędna i pozostała nierozwinięta. Co więcej, dzięki tej funkcji w fabule „Trzech sióstr” wchodzimy pod wpływ cienia Animy, objawiającego się w obrazie żony Andrieja, Nataszy. Tuzenbach jest motywacją do rozwoju funkcji zmysłowej (Irina, która marzyła o PRACY, podobnie jak inne funkcje), ale motywacja nie jest pożądana, pochodzi raczej z umysłu, a zatem jest po prostu skazana na śmierć (Irina nie kocha Tuzenbacha, i zgadza się go poślubić, tyle że nie chcę pozostać starą panną jak moja starsza siostra Olga i mimo wszystko starać się podjąć pracę). Główna funkcja jest zmysłowa (Olga), ale nie jest też związana z biznesem, a dokładniej z definicji głównej funkcji - w biznesie (nauczyciel w gimnazjum), ale w sprawach rutynowych, których chce, ale nie może się pozbyć otrzymawszy po zakończeniu przedstawienia jedynie awans w tej samej pracy rutynowej (dyrektor gimnazjum). Masza, uosabiająca funkcję intuicyjną, również się nie rozwija; zadomowiła się, że tak powiem, w drobnomieszczańskim świecie, który uosabia jej głupi stary mąż Kułygin, i tylko pozory romantycznej miłości do pułkownika Wierszynina, miłości za coś nierealnego, coś, co według słów samego Wierszynina nastąpi nieprędko – „dwieście, trzysta lat po nas”, dopiero pojawienie się tej miłości przynosi świeży powiew wiatru, który naleciał krótki czas i pozwala jedynie na nostalgię za tym, co mogło być - eteryczne marzenia, w które tak bardzo chce się wierzyć, a które są zupełnie nierealne dla pomocniczej funkcji intuicyjnej. A na parterze mieszka stary przyjaciel rodziny, który kiedyś był beznadziejnie zakochany w zmarłej matce sióstr i Andrieju, starym pijanym lekarzu Czebutykinie, uosabiającym niespełnione marzenia, melancholię i ciężar wspomnień, z których chwile spontaniczności, a nawet wesołości i psot czasami rozpraszają na obrazach młodych ludzi wesołych oficerów Fedotika i Rode, ale one, niestety, są bardzo krótkotrwałe, bardzo epizodyczne... Kapitan sztabu Solony, o którym już mówiliśmy powyżej, też jest epizodyczny, ale na swój sposób epizodyczny - ciągle wyłania się w tle, jakby o chwilę więcej - w rzeczywistości jest to nie tylko przypomnienie śmierci, ale owa postać cienia, w której śmierć (przynajmniej na razie -pobrana motywacja - Tuzenbach) dojrzała już od początku akcji i czekała za kulisami dopiero na jej końcu. Mściwy Aleko, przygnębiony Lermontow, odrzucony kochanek wciąż czekają na swój strzał. Mała śmierć, śmierć iluzji, nadziei, a potem nieuniknione zderzenie z Kronosem – to może mieć sens… jeśli przechodząc choć przez chwilę przez tę fabułę w jakimś kontekście naszego życia, znajdziemy w sobie odwagę, by nie uciekać przed Kronosem, Wypijmy przygotowaną dla nas lekcję. Wszyscy klasycy czegoś uczą: Szekspir, Dostojewski, Tołstoj... Czechow nie uczy. Prowadzi duszę do rozwidlenia, gdzie spotykamy Hadesa i Kronosa i tam nas zostawia. W KAŻDEJ sztuce i w wielu opowieściach prowadzi nas do tego spotkania. Ale rozrzuca także klucze, aby spotkać Kronosa podczas przedstawień. On nikogo nie ocenia. Pokazuje – to jest to. Nie ma prawie żadnych jednoznacznych postaci, dobrych i złych. Są ludzie ze swoją egzystencjalną próżnią. A część z nich, a co za tym idzie pewne części naszej osobowości, nie boją się przyznać przed sobą, że są przegranymi (jak twierdzi współczesnaosoba zombie przez reklamę). A to bardzo ważne głosy wewnętrzne, które wyraźnie słychać w chwilach rozpaczy: monolog Andrieja z „Trzech sióstr”: „Po prostu to powiem i wyjdę. A teraz... Przede wszystkim masz coś przeciwko mojej żonie Nataszy i zauważyłem to już w dniu mojego ślubu. Jeśli chcesz wiedzieć, Natasza jest cudowną, uczciwą osobą, prostą i szlachetną - takie jest moje zdanie. Kocham i szanuję moją żonę, rozumiesz, szanuję i wymagam, aby inni też ją szanowali. Powtarzam, to osoba uczciwa, szlachetna, a wszystkie Twoje niezadowolenie, wybacz, to tylko kaprysy... (Pauza.) Po drugie, wydajesz się być zły, bo nie jestem profesorem, nie zajmuję się nauka. Ale służę w ziemstwu, jestem członkiem rady ziemstwa i uważam tę służbę za równie świętą i wzniosłą, jak służba nauce. Jestem członkiem rady ziemstvo i jestem z tego dumny, jeśli chcesz wiedzieć... (Pauza.) Po trzecie... Ja też muszę powiedzieć... Zastawiłem dom bez pytania o pozwolenie... Ja jestem za to winny, tak, i proszę mi wybaczyć. Skłoniły mnie do tego długi... trzydzieści pięć tysięcy... W karty już nie gram, dawno rzuciłem, ale najważniejsze, co mogę na swoją obronę powiedzieć, to to, że wy dziewczyny, macie emeryturę , ale ja nie… zarabiałem, że tak powiem… (pauza.) Oni nie słuchają. Natasza jest wspaniałą, uczciwą osobą. (Przechodzi w milczeniu przez scenę, po czym zatrzymuje się.) Kiedy wyszłam za mąż, myślałam, że będziemy szczęśliwi... wszyscy będą szczęśliwi... Ale mój Boże... (płacze.) Moje drogie siostry, drogie siostry , nie wierz mi, nie wierz w to...” Znajduje siłę, by przyznać, że jest przegrany. Być może jednak postać Andrieja, odnaleziona w umysłach i duszach niektórych z nas, pomoże nam zaakceptować to w pewnym kontekście życia i wydostać się z tego stanu. Bo tylko akceptacją można się zmienić. Doktor Czebutykin jest z tego samego miejsca, w stanie objadania się: „Do cholery wszyscy… do cholery… Myślą, że jestem lekarzem, umiem leczyć różne choroby, ale nic nie wiem, zapomniałem wszystko, co wiedziałem, nic nie pamiętam, zupełnie nic. W ostatnią środę leczyłam na Zasypie kobietę - zmarła i to z mojej winy umarła. Tak... Wiedziałem coś dwadzieścia pięć lat temu, ale teraz nic nie pamiętam. Nic... Moja głowa jest pusta, moja dusza jest zimna. Może nie jestem osobą, ale tylko udaję, że mam ręce i nogi... i głowę; Może w ogóle nie istnieję, ale wydaje mi się tylko, że chodzę, jem, śpię. (płacze) Och, gdybym tylko nie istniał! (przestaje płakać, ponuro.) Diabeł wie... Przedwczoraj w klubie była rozmowa; mówią Szekspir, Wolter... Nie czytałem, nie czytałem wcale, ale moja twarz wskazywała, że ​​czytałem. I inni też, jak ja. Wulgarność! Podłość! I przyszła mi na myśl ta kobieta, która go zabiła w środę... i wszystko mi się przypomniało, a dusza wydała mi się krzywa, obrzydliwa, obrzydliwa... poszedł i zaczął pić...” I ma odwagę wyznać. I Kostya Treplev w środku spektaklu. Ale Treplev wciąż gwałtownie rzuca to zdanie, jeszcze nie żyjąc, ale mimo to zaczęły się pierwsze nuty życia: „Zaczęło się od tego wieczoru, kiedy moja sztuka tak głupio się nie udała. Kobiety nie wybaczają porażek. Spaliłem wszystko do ostatniego kawałka. Gdybyś tylko wiedział, jaki jestem nieszczęśliwy! Twoje ochłodzenie jest straszne, niesamowite, jakbym się obudził i zobaczył, jakby to jezioro nagle wyschło lub wpłynęło do ziemi. Właśnie powiedziałeś, że jesteś zbyt prosty, żeby mnie zrozumieć. Och, co tu jest do zrozumienia?! Nie podobała mi się ta sztuka, gardzisz moją inspiracją, już mnie uważasz za zwyczajnego, nieistotnego, jakby takich było wielu... (Tupie ​​nogą) Jak dobrze rozumiem, jak rozumiem!” W sztukach Czechowa, wszystko ci bohaterowie wpadli w nowy wieczny powrót. Przecież w takich momentach mylą nas inne głosy i cofamy się tam, gdzie byliśmy. A efekt przemiany nadejdzie, jeśli odkryjecie w sobie Andrieja, Kostię Treplewa, Iwanowa, Czebutykina, usłyszycie ich i zaakceptujecie, pozwolicie, aby ta prawda (choćby w wąskim kontekście) się wydarzyła i tu następuje wyjście do nowa ścieżka labiryntu Czasem coś umiera starego i nieaktualnego, jak drogie wspomnienie z dzieciństwa – to Firs w finale Wiśniowego sadu. I rodzi się silniejsze ego, być może Ermolai Lopakhin jest przykładem silnego ego. Ma poważne plany. Znajduje rozwiązanie - posiekać.